Pierwszy raz pojechałam na all inclusive. Zdziwiło mnie, co robią przy stołach rodzice
All inclusive to dla wielu rodziców sposób na wymarzone wakacje – jedzenie na wyciągnięcie ręki, baseny, drinki z palemką. Ale autorka tego listu nie kryje, że to, co zobaczyła podczas swojego pierwszego pobytu w takim hotelu, mocno ją zaskoczyło. Najbardziej nie sam luksus, a… zachowanie innych rodziców.

To były nasze pierwsze wakacje z all inclusive. Wreszcie mogliśmy pozwolić sobie na coś więcej niż pensjonat nad Bałtykiem. Cieszyłam się jak dziecko. Moja córeczka – lat cztery – jeszcze bardziej.
Piękny hotel, animacje, zjeżdżalnie i jedzenie o każdej porze. Czego chcieć więcej?
Telefon na stół i spokój kupiony
Pierwszy poranek – schodzimy na śniadanie. A tam… cisza. Nie dlatego, że nikogo nie ma. Wręcz przeciwnie – sala pełna rodzin z dziećmi. Tyle że większość maluchów siedzi przy stolikach z pochylonymi głowami. Wpatrzone w ekrany. Gry, bajki, czasem TikTok. Rodzice jedzą spokojnie, niektórzy rozmawiają, inni scrollują swoje telefony.
I tak codziennie. Śniadanie, obiad, kolacja. Zdarzało się, że w ogóle nie widziałam twarzy dzieci – tylko ekran, widelec i ekran.
Wiem, że to trudne. Ale czy naprawdę nie ma innej opcji?
Nie piszę tego z pozycji „idealnej matki”, bo nią nie jestem. Też bywam zmęczona. Też chciałabym czasem zjeść posiłek w spokoju. Ale czy naprawdę trzeba aż tak się odcinać?
Zanim wyjechaliśmy, przygotowałam mały zestaw do restauracji. Kredki, kolorowanki, książeczka z zagadkami, figurki do układania historyjek. Takie drobiazgi, które zajmą moją córkę, a jednocześnie nie zamkną jej w ekranie.
Czy zawsze działało? Nie. Czasem się nudziła, czasem chciała na ręce, czasem się wierciła. Ale rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się, dzieliłyśmy się jedzeniem. Wiedziała, że jesteśmy razem – nawet jeśli obiad trwał pół godziny.
Patrzyłam na dzieci wpatrzone w telefony i czułam coś na kształt smutku. Bo kiedy, jeśli nie teraz, mają zbudować wspomnienia?
Przestajemy się sobą zajmować
Nie chcę nikogo oceniać. Wiem, że każdy ma swoje granice, swoje metody, swoje wyczerpanie. Ale mam wrażenie, że przesunęliśmy granicę za daleko.
Telefon nie powinien być sposobem na „dziecko z głowy”. I nie chodzi o godzinę bajki wieczorem czy zdjęcia na plaży. Chodzi o to, że rodzice odpuszczają bycie z dziećmi. A dzieci… zaczynają to przyjmować jako normę.
All inclusive nie znaczy, że możemy wyłączyć się z wychowania. Czasem mam wrażenie, że zapominamy, że dzieci nie potrzebują luksusu – tylko naszej obecności. I nawet najbardziej kolorowe drinki tego nie zastąpią.
Zobacz także: Nie dawaj dziecku smartfona przed tym wiekiem. Nowe badania nie pozostawiają złudzeń