Reklama

„Po raz pierwszy od lat polecieliśmy na wakacje tylko we dwoje. Bez dzieci. I choć baliśmy się tego bardziej niż podróży z niemowlakiem, to właśnie teraz naprawdę poczuliśmy, że jesteśmy parą”.

Reklama

Coraz więcej rodziców decyduje się na wakacje tylko we dwoje – zostawiają dziecko w przedszkolu, z dziadkami albo opiekunką i lecą na upragnione all inclusive. Tydzień świętego spokoju. Brzmi jak marzenie, a jednak często wywołuje… poczucie winy. Albo falę komentarzy w stylu: „Ja bym tak nie mogła”. Czy naprawdę trzeba być z dzieckiem 24/7, żeby być „dobrym” rodzicem?

„Zostawiliście dzieci?! Ja bym tak nie mogła”

– Usłyszałam to od kilku osób, kiedy wrzuciłam na Instagram zdjęcie z hotelowego basenu – mówi Ania, mama pięcioletniej Zosi. – Nawet nie złośliwie. Ale z takim podtekstem, że robimy coś niewłaściwego. Tymczasem moja córka chodziła przez ten tydzień normalnie do przedszkola, miała swoją codzienność, rytm, kolegów. Dla niej nic się nie zmieniło. A my… po raz pierwszy od lat rozmawialiśmy przy kolacji bez przerywania, poszliśmy na spacer bez celu, naprawdę odpoczęliśmy – opowiada.

Podobnych historii jest więcej. Coraz więcej. Choć nadal wielu rodziców woli o tym nie mówić głośno. „Bo jak to – wy do Grecji, a dziecko do żłobka?”. A przecież tak naprawdę wszystko zależy od tego, jak się do takiego wyjazdu podejdzie. I czy jesteśmy w stanie odpuścić wewnętrznego cenzora, który mówi: „Powinniście być z dzieckiem cały czas”.

Odpoczynek nie oznacza braku miłości

To nieprawda, że wyjazd bez dzieci oznacza ucieczkę od rodzicielstwa. Przeciwnie – to często wyraz dbałości o siebie, o związek, o zdrowie psychiczne. Trudno dawać innym uwagę, cierpliwość i czułość, jeśli samemu nie ma się siły na najprostsze gesty. A nie oszukujmy się – rodzicielstwo to nieustanny „full time job”. Bez dni wolnych, bez zwolnień lekarskich, często bez uznania.

– To nie był pierwszy raz, kiedy zostawiliśmy syna z babcią, ale pierwszy raz, kiedy polecieliśmy tak daleko i na tak długo – opowiada Tomasz, tata siedmioletniego Franka. – Trochę się baliśmy, trochę czuliśmy winę. Ale po trzech dniach złapaliśmy taki luz, jakiego nie czuliśmy od lat. I, co ciekawe, po powrocie Franek był do nas jakby bardziej przyklejony. Tęsknił. Ale był też dumny, że dał radę. I my byliśmy z niego dumni – dodaje.

Przedszkole to nie kara, wakacje to nie egoizm

Dzieci – zwłaszcza te, które mają już swoje środowisko: przedszkole, rówieśników, rytm dnia – naprawdę nie potrzebują być z nami 24 godziny na dobę, przez cały rok. Dla nich tydzień w znanej rutynie może być spokojniejszy niż intensywny wyjazd z lotami, upałem i zmianą rytmu.

Oczywiście – nie każdy ma możliwość zostawić dziecko pod opieką, nie każdemu to odpowiada. Ale jeśli masz taką przestrzeń – i czujesz, że cię „nosi”, że marzysz o porannej kawie wypitej w ciszy, o hotelowym leżaku i głębokim oddechu – to nie jesteś złą mamą ani złym tatą. Jesteś po prostu człowiekiem, który potrzebuje naładować baterie. A to nie tylko nic złego – to coś, co się dziecku również opłaca.

„Nie jesteście egoistami. Jesteście ludźmi”

Najtrudniejszy w tym wszystkim jest głos wewnętrznego krytyka. Albo ten, który słyszysz z zewnątrz. Od znajomej, która nie wyobraża sobie zostawić malucha nawet na jedną noc. Od kogoś w komentarzu. Albo z własnego dzieciństwa, jeśli słyszałaś, że „dobry rodzic się poświęca”.

Ale bycie rodzicem to nie kara ani obowiązek nieustannego rezygnowania z siebie. Czasem lepiej jest po prostu szczerze powiedzieć: „Potrzebuję oddechu. I chcę wrócić do mojego dziecka wypoczęta, z nową siłą. Nie z frustracją, nie z przemęczeniem”.

Bo przecież najbardziej kochamy nie wtedy, gdy jesteśmy na 100% dostępni. Tylko wtedy, gdy jesteśmy naprawdę obecni.

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama