Reklama

„Pracuję, więc to ich obowiązek”

List zaczyna się od mocnych słów: „Nie rozumiem, za co panie biorą pieniądze. Moje dziecko siedzi w przedszkolu do 18, bo ja pracuję. To ich zadanie, żeby zapewnić mu rozrywkę i opiekę. Nie po to oddaję go do przedszkola, żeby odbierać go znudzonego i markotnego”.

Reklama

Autorka podkreśla, że nie ma innego wyjścia – pracuje na pełen etat, a grafik nie daje jej przestrzeni, by przyjść wcześniej. „Przychodzę o 18, bo wtedy kończę pracę. Muszę jeszcze dojechać. Przedszkole to instytucja, a panie są zatrudnione, żeby się zajmować dziećmi. Dlaczego więc mój synek mówi, że było nudno i że cały czas czekał, aż go zabiorę?” – pisze w liście.

Nie da się ukryć, że wielu rodziców zmaga się z podobnym poczuciem winy i frustracji. Dzieci zostające w przedszkolu do późnych godzin często są w mniejszej grupie, bardziej zmęczone i mniej chętne do zabawy. Wtedy mogą pojawić się narzekania, że „nic się nie działo”.

Smutek dziecka nie zawsze oznacza zaniedbanie

Z perspektywy pedagogów sytuacja wygląda nieco inaczej. Ostatnie godziny w przedszkolu rządzą się swoimi prawami – większość maluchów jest już odebrana, kadra skupia się na spokojnych zajęciach, a nie na pełnym programie edukacyjnym. To czas na wyciszenie, odpoczynek i czekanie na rodziców.

Warto też pamiętać, że dzieci przeżywają emocje intensywniej. „Syn często mówi mi, że się nudził, ale gdy pytam panie, one odpowiadają, że bawił się z kolegą klockami” – dodaje autorka listu. Ten rozdźwięk między odczuciami dziecka a relacją opiekuna to codzienność w wielu domach. Maluchom trudno opisać wrażenia – łatwiej powiedzieć „było nudno”, gdy w rzeczywistości chodzi o tęsknotę i zmęczenie.

Gdzie szukać równowagi?

Redakcja docenia szczerość listu, ale też zachęca do spojrzenia na sprawę szerzej. Z jednej strony rodzice mają prawo oczekiwać dobrej opieki w przedszkolu – i jeśli rzeczywiście pojawiają się niepokojące sygnały, warto o tym porozmawiać z wychowawcami czy dyrekcją. Z drugiej jednak strony trzeba zrozumieć emocje dziecka, które po wielu godzinach poza domem zwyczajnie marzy o bliskości rodzica.

Nie chodzi więc tylko o „obowiązki pań”. Chodzi o to, by znaleźć balans między pracą, obowiązkami a potrzebami emocjonalnymi dziecka. Może warto zaplanować choć jeden czy dwa dni w tygodniu, kiedy odbierzemy malucha wcześniej. A może rozmowa z przedszkolankami pomoże lepiej zrozumieć, co dzieje się w ostatnich godzinach dnia.

Każdy podobny list pokazuje, jak ważna jest współpraca rodziców i nauczycieli. Przedszkole to wsparcie, ale nie zastąpi rodzicielskiej obecności. Smutek dziecka po całym dniu to nie zawsze znak zaniedbania – często to po prostu sygnał, że najbardziej czekało właśnie na mamę lub tatę.

Reklama

Zobacz też: Przedszkole czynne do 22. Wy mówicie „biedne dzieci”, a ja mówię: ulga dla rodziców

Reklama
Reklama
Reklama