Prowadzam dziecko z katarkiem do przedszkola. Rodzice powinni mi dziękować, gdzieś się trzeba uodpornić
Za każdym razem czuję na sobie te krzywe spojrzenia i słyszę szeptane komentarze. Ale nie będę nikogo przepraszać. Od kataru nikt nie umarł, a moja córka nie będzie gnuśnieć w domu. Inne dzieci też na tym skorzystają.

Nie zostawiam córki w domu z powodu kataru
Nieraz w szatni spotkałam się z niezadowolonymi minami. Niedawno jedna mama, ubierając swoje dziecko, powiedziała na głos, tak żebym na pewno usłyszała: „Nie rozumiem, jak można przyprowadzać dziecko z katarem. Moje potem przez tydzień choruje”. Poczułam wtedy, że oczekuje ode mnie tłumaczenia się. Ale nie zrobiłam tego – bo wiem, że zwykły katar to nie choroba, tylko część dzieciństwa.
Moja córka chodzi do przedszkola nawet wtedy, kiedy cieknie jej z nosa. Nie uważam, że to powód, żeby zamykać dziecko w domu. Jeśli będziemy unikać każdego kichnięcia, to w przyszłości każdy najmniejszy wirus położy je do łóżka. A ja wolę, żeby jej organizm nauczył się walczyć teraz, niż w szkole podstawowej czy na studiach.
Katar to nie tragedia, to trening odporności
Zdarzyło mi się, że jedna z pań przedszkolanek zasugerowała: „Może lepiej, żeby Hania dziś została w domu, bo inne dzieci też zaczynają kichać”. Odpowiedziałam wtedy spokojnie, że nie chcę, by moja córka uczyła się, że byle katar wyłącza ją z normalnego życia. Panie zrozumiały, choć tylko kiwały głowami.
Wiem też, że rodzice oburzają się, że moja córka „zaraża”. Ale prawda jest taka, że to właśnie w kontakcie z wirusami dzieci nabierają odporności. Nie da się ich przed tym uchronić – nawet jeśli jedno dziecko zostanie w domu, inne i tak przyniesie infekcję. W przedszkolu wszyscy dzielą się zabawkami, siedzą obok siebie, uczą się razem. To normalne, że przy okazji łapią też katar.
Moim zdaniem to dobrze – bo dzięki temu ich układy odpornościowe ćwiczą. Lepiej, żeby dzieci oswajały się z wirusami teraz, w bezpiecznym otoczeniu, niż żeby potem chorowały znacznie poważniej.
Swoją drogą, czy ktoś z rodziców naprawdę bierze co chwilę zwolnienie na tydzień z powodu kataru dziecka? Bez przesady, wszyscy musielibyśmy chyba rzucić pracę.
Dbam o higienę, ale nie przesadzam
Chcę podkreślić, że nie ignoruję zdrowia mojego dziecka. Kiedy Hania ma katar, uczę ją korzystania z chusteczek, mycia rąk i dbania o higienę. To nie są puste słowa – widzę, jak sama przypomina mi, że trzeba wyrzucić chusteczkę do kosza i umyć ręce. To dla mnie dowód, że nabiera dobrych nawyków.
W domu stosuję naturalne metody: inhalacje z soli fizjologicznej, herbatki z maliną, miód, częste wietrzenie mieszkania. To wystarcza, żeby mogła się bawić, śmiać i uczyć tak jak inne dzieci. Nie udaję, że kataru nie ma, ale też nie robię z niego wielkiego problemu.
Droga Redakcjo, wiem, że wielu rodziców nie zgodzi się ze mną. Ale stoję twardo przy swoim – katar to nie powód do paniki. Moja córka rośnie zdrowa, pełna energii i uczy się, że życie toczy się dalej, nawet kiedy cieknie z nosa. A inne dzieci? One też na tym korzystają, bo ich organizmy dostają szansę na naturalny trening odporności.
Ola
Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl
Zobacz też: O 20 dostałam wiadomość z przedszkola. Nie zgadzam się, by tak traktowano moje dziecko