Przedszkola już toczą bitwy. „Tacy rodzice rozwalają nam zajęcia” – mówi nauczycielka
„Nie mamy dzwonka jak w szkole, ale mamy rytm dnia, który daje dzieciom spokój. Coraz częściej jednak rozsypuje się on przez dorosłych – i to nie dzieci muszę uczyć punktualności, ale ich rodziców” – pisze do nas Asia, nauczycielka z Warszawy.

Pierwszy dzwonek w szkole to rytuał. W przedszkolach dzwonka nie ma, ale rytm dnia jest równie ważny – śniadanie, poranny krąg, zajęcia plastyczne, gimnastyka. Wszystko ułożone tak, by dzieci czuły się bezpiecznie i uczyły regularności. A jednak ten plan coraz częściej się rozpada – przez dorosłych, którzy notorycznie się spóźniają.
Codziennie spóźniają się do przedszkola
„Dzieci od 8:30 zaczynają zajęcia. To nie jest umowna godzina, tylko początek naszej pracy, naszego dnia” – opisuje nauczycielka. „A rodzice? Jedni zjawiają się o 8:40, inni o 9:15. Wchodzą z dzieckiem do sali w środku zajęć, a my musimy przerywać, żeby je przywitać i uspokoić całą grupę. Tacy rodzice rozwalają nam rutynę” – dodaje bez owijania w bawełnę.
To poranki są dla niej najgorsze. Śniadanie zaczyna się o 9, ale już wcześniej dzieci uczestniczą w zajęciach – angielskim czy rytmice. Po posiłku od razu startują zajęcia dydaktyczne. „Kiedy o 9:10 ktoś wchodzi z maluchem, cała grupa odrywa się od jedzenia, a dziecko traci szansę na spokojny posiłek. My tracimy dynamikę i sens tego, co robimy” – podkreśla.
„Bo korek, bo praca, bo nie zdążyłam”
Rodzice tłumaczą spóźnienia na różne sposoby: korki, trudny poranek, inne obowiązki. „Słyszymy: ‘To tylko piętnaście minut’. Ale dla nas to nie jest piętnaście minut. To wybicie z rytmu 25 dzieci” – pisze nauczycielka.
Konsekwencje odczuwają także maluchy. Spóźnione dziecko często nie zdąży zjeść śniadania z innymi, wypada z zabawy integracyjnej albo czuje się wykluczone. „Niektóre dzieci same proszą rodziców: ‘pośpieszmy się’. I to jest dla mnie trudne – dzieci rozumieją wagę punktualności, a dorośli tego nie szanują” – dodaje.
Przedszkole to nie przechowalnia
Asia przypomina, że przedszkole nie jest sklepem ani przechowalnią, gdzie można wpaść o dowolnej godzinie. To pierwsze miejsce, gdzie dziecko uczy się rytmu, wspólnoty i zasad. Każde spóźnienie daje więc jasny sygnał: punktualność i szacunek dla innych nie mają znaczenia.
„Dorośli często zapominają, że uczą dzieci nie słowami, tylko przykładem. A wszystko zaczyna się od prostego: bądź na czas” – kończy nauczycielka.
Kilka słów od redakcji
Sytuacje takie jak ta pokazują, że przedszkole to dużo więcej niż tylko miejsce opieki. To pierwsza lekcja współpracy, organizacji i przygotowania do szkolnej codzienności. A kiedy rodzice lekceważą punktualność, skutki odczuwa nie tylko kadra, ale przede wszystkim dzieci.
A jak to wygląda w Waszych placówkach? Czy spóźnienia są surowo rozliczane, czy może zdarza się, że drzwi zamykają się przed rodzicami? Piszcie do mnie: maria.kaczynska-zandarowska@burdamedia.pl.
Zobacz też: Moja córka wróciła z przedszkola we łzach. Tak „zatroszczyła się” o nią jedna z matek