Przedszkole wymyśliło atrakcję dla dzieci, a mnie opadła szczęka. Nie zgadzam się na takie zdzierstwo
Myślałam, że już nic mnie nie zaskoczy, a jednak. Kiedy przeczytałam ogłoszenie w naszej przedszkolnej grupie, musiałam usiąść, bo nie wierzyłam własnym oczom.

Nocowanie w przedszkolu za… 250 zł od dziecka
Szanowna Redakcjo, piszę do Was jako mama pięcioletniego chłopca, która pierwszy raz czuje się naprawdę bezsilna wobec tego, co wymyśliło nasze przedszkole. Otóż zorganizowano dla dzieci „niezwykłą atrakcję” – nocowanie w salach, z kolacją, śniadaniem i dodatkowymi animacjami. Pomysł sam w sobie fajny, ale kiedy zobaczyłam cenę – aż 250 zł od dziecka – to dosłownie mnie zatkało.
Proszę mi powiedzieć, w jakim świecie nocowanie w sali, gdzie na co dzień bawią się dzieci, może kosztować tyle, co nocleg w hotelu z pełnym wyżywieniem? Przecież to nie jest wyjazd w góry ani pobyt w spa. To zwykłe materace na podłodze i jedzenie, które można kupić w pobliskim sklepie.
Presja grupy i strach przed wykluczeniem
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że większość dzieci już się zapisała. Syn patrzy na kolegów, słyszy ich rozmowy i oczywiście też chce być częścią tego wydarzenia. Serce mi się kraje, bo wiem, że jeśli odmówię, to poczuje się gorszy. W tak młodym wieku to wyjątkowo bolesne – zostać w domu, kiedy reszta grupy przeżywa przygodę życia.
Rozumiem, że rodzice chcą dać dzieciom radość, ale czy naprawdę musimy płacić takie pieniądze, żeby nasze maluchy miały poczucie, że nie odstają? To wygląda na wymuszanie – bo przecież kto nie pośle dziecka, skoro cała grupa idzie? Organizatorzy doskonale wiedzą, jak działa presja i wykorzystują to w najgorszy możliwy sposób.
Zarabianie na dzieciach i bezradność rodziców
Czuję ogromne oburzenie, bo mam wrażenie, że przedszkole traktuje nas jak bankomat. Owszem, rozumiem, że różne atrakcje kosztują – wyjazdy, teatrzyk, warsztaty. Ale 250 zł za jedną noc w murach placówki to zwykłe zdzierstwo. Nawet jeśli wliczą animatorów, posiłki i gadżety, ta kwota nie ma żadnego uzasadnienia.
Rodzice stają w trudnej sytuacji. Albo zaciskają zęby i płacą, albo patrzą, jak ich dziecko zostaje z boku. I właśnie to mnie boli najbardziej – że takie pomysły, zamiast łączyć, dzielą. Bo nie każdy ma w portfelu dodatkowe 250 zł, a dzieci przecież nie rozumieją, że chodzi o pieniądze. One widzą tylko, że ich kolega poszedł, a one nie.
Piszę ten list z nadzieją, że nagłośnienie tego problemu sprawi, że ktoś się zastanowi, zanim znów wpadnie na podobny pomysł. Przedszkole powinno być miejscem równości i wspólnoty, a nie polem do testowania, kto ma grubszy portfel.
Z poważaniem,
Aleksandra, mama Tymka
Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl
Zobacz też: Nauczycielka: bezczelna wiadomość od matki 5-latka. Nazwała inne dzieci słowem na „d”