Rodzice stają na głowie, by zadowolić nauczycieli. „Od 7 rano kroiłam ciasta w szkole”
Dzień Nauczyciela to piękne święto, ale dla wielu rodziców wiąże się z ogromnym stresem i wysiłkiem. Chciałabym opowiedzieć, jak wyglądał ten dzień z mojej perspektywy – zwykłej mamy, która naprawdę się starała.

W naszej szkole wszystko zaczęło się już w zeszłym tygodniu − od planowania i podziału zadań, a gorąco zrobiło się dzień wcześniej, tuż po pracy. Kiedy dzieci odrabiały lekcje, ja razem z innymi mamami wymieniałyśmy wiadomości na grupie – kto co przyniesie, kto kupi kwiaty, kto zawiezie ciasta. Czułam, że to już nie jest tylko gest wdzięczności, ale prawie organizacja dużej imprezy.
Przygotowania do Dnia Nauczyciela zaczęły się już tydzień wcześniej
Z jednej strony rozumiem – nauczyciele naprawdę ciężko pracują, mają na głowie wiele. Ale z drugiej – chciałabym, żeby ktoś czasem pomyślał też o nas, rodzicach. Nie każdy ma czas, siłę i pieniądze, żeby wszystko przygotować w idealny sposób. A mimo to większość z nas staje na głowie, bo nikt nie chce, żeby jego dziecko obrywało potem za „niewdzięczność” i niezaangażowanie rodziców.
Od 7 rano w szkole – z nożem w ręku i uśmiechem na twarzy
Wstałam przed szóstą. Dzieci jeszcze spały, a ja w pośpiechu szykowałam kanapki. O siódmej byłam już w szkole. W sali pachniało świeżymi wypiekami, na stołach stały torty, serniki i babki. Ktoś przyniósł soki, ktoś inny ozdoby.
Z nożem w dłoni kroiłam ciasta, układałam je na tackach i roznosiłam po salach. Inne mamy ścierały stoły, ustawiały kubeczki i talerzyki. Wszystko po to, żeby było „ładnie”, żeby nauczyciele poczuli się wyjątkowo. Patrzyłam na zegarek i myślałam, że już dawno powinnam być w pracy, ale nie miałam serca wyjść wcześniej.
Nie powiem, była w tym radość i duma. Ale też zmęczenie, bo to nie pierwszy raz, kiedy poświęcam swój czas, sen i siły na szkolne wydarzenie.

Chciałabym, żeby ktoś też dostrzegł nasz wysiłek
Nie piszę tego, żeby narzekać. Piszę, bo mam wrażenie, że o rodzicach w takich dniach mało kto myśli. Widzi się pięknie zapakowane prezenty, bukiety, stoły uginające się od jedzenia – ale za tym wszystkim stoją konkretne osoby. Mamy i ojcowie, którzy po pracy gotują, pieką, kupują, organizują.
Nie oczekuję braw ani podziękowań, ale trochę zrozumienia. Wystarczy zwykłe „dziękujemy za wasz trud” albo uśmiech od wychowawcy. Czasem mam wrażenie, że oczekiwania rosną z roku na rok, a my, rodzice, zamiast cieszyć się tym dniem, czujemy napięcie i presję.
Mimo wszystko wiem, że zrobiłam to z serca – dla dzieci i nauczycieli. Tylko chciałabym, żeby nikt nie zapominał, że ten dzień to święto nie tylko dla nauczycieli, ale trochę też dla nas – tych, którzy stoją po cichu za kulisami.
Z poważaniem, Mama trzecioklasisty
Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl
Zobacz też: Szkoły powinny dostosować menu do nowych wymagań. „Dzieci wolą sushi niż schabowego”