Reklama

Kasia już widziała oczami wyobraźni, jak tańczy z mężem do białego rana. Gutek został pod opieką teściów – mieli zająć się nim na weselu, żeby ona mogła wreszcie odpocząć i bawić się bez stresu. Ale ta noc skończyła się szybciej, niż się zaczęła. Bo co zrobić, kiedy ci, którym ufasz, nie rozumieją twojego dziecka?

Reklama

Teściowie mieli zająć się dzieckiem. Dlaczego to nie zadziałało?

„Gucio miał zostać u mojej mamy, ale teściowa tak nalegała – że wesele, że cała rodzina, że ciocia z Anglii jeszcze go nie widziała. No i dałam się namówić, żeby go zabrać ze sobą. Obiecali, że tym razem to oni się nim zajmą, a ja mam się bawić i odpocząć. Kocham ich, bo naprawdę się starają, ale nie mam już siły ciągle im przypominać, co i jak. To jakby żyli w zupełnie innych czasach – zupełnie nie rozumieją, jak się dziś wychowuje dzieci” – opowiada nam Kasia.

Wieczór zaczął się dobrze. Gucio był zachwycony muzyką, światłami, nowym otoczeniem. Biegał między gośćmi, przytulał się do rodziców, cieszył się, jak to dwulatek. Ale wystarczyła chwila, jedno zdanie, by cały nastrój runął jak domek z kart.

To jedno zdanie zrujnowało rodzinny wieczór

„Usłyszałam, jak teść mówi do Gutka: ‘No nie maż się, chłopaki nie płaczą’. Bo synek potknął się i rozlał swój soczek. Zamiast przytulenia – oschły ton i krytyka. Zamiast wsparcia – wstyd. Widziałam, jak Gucio się spina, jak wstrzymuje płacz, jak nie rozumie. Nie minęły 3 sekundy, a on już leżał na ziemi i krzyczał”.

Gucio nie płakał, bo jest słaby czy rozkapryszony. W tej sytuacji płacz to naturalna reakcja dziecka, które czuje się niezrozumiane i opuszczone. Dla 2-latka każdy upadek, każda strata, nawet ten rozlany soczek, to wielkie przeżycie i zawód.

„Uspokajałam go przez 10 minut na schodach. Wtedy już wiedziałam, że tej nocy nie zatańczę” – żali się mama 2-letniego Gucia. Gdy wróciła z nim do sali, chłopiec nie chciał widzieć nikogo poza mamą. Cały czas tulił się do niej i nie chciał bawić się z nikim innym.

Kasia już nie zatańczyła na tym weselu

Nie było już mowy o zostawieniu go dziadkom, tańcach ani rozmowach przy stole do rana. Skończyło się na tym, że Kasia usypiała synka w pokoju gościnnym, słysząc w tle zabawę, do której nawet nie miała już siły wrócić.

„To nie był dramat, ale ogromny zawód. I nie pierwszy raz. Wszystko miało być idealnie – suknia, fryzura, makijaż, plan, że będzie lekko. Ale wystarczyło jedno zdanie i powielenie starego schematu, żeby wszystko się posypało. Nie dlatego, że dziecko było ‘niegrzeczne’, ale dlatego, że dorośli nie potrafili dać mu prawa do emocji” – pisze Kasia.

Na koniec dodaje:
„Nie chcę awantur ani zerwania kontaktów. Chcę tylko, żeby mój synek był traktowany z szacunkiem. I nie wiem już, jak to powiedzieć, żeby ktoś w końcu usłyszał”.


Masz podobne doświadczenia? Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Twoja historia może pomóc innym rodzicom.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama