Reklama

Mama spakowała 10-letniej córce na kolonie pluszowego misia. „Na wszelki wypadek, gdyby było ci smutno” – tłumaczyła, bo 10 lat to przecież wiek, kiedy część dzieci wyrasta już ze starych zabawek, uważając je za zbyt „dziecinne”. Nie przewidziała tylko jednego – że zostanie wyśmiana przez inne mamy.

Reklama

Miś na kolonie dla 10-latki: „W tym wieku? Przesadzasz…”

W liście przesłanym do redakcji pani Katarzyna opisuje sytuację, która mocno ją poruszyła. Przy oddawaniu córki do autokaru inne matki zaglądały dzieciom do walizek, dorzucały ostatnie drobiazgi, wymieniały się żartami. Gdy jedna z nich zerknęła do torby jej córki i zobaczyła uroczego pluszowego misia, parsknęła śmiechem. „Serio? W tym wieku?” – powiedziała głośno, kręcąc głową.

Inne panie podchwyciły temat. „No nie, chyba dziewczyny już są na to za duże”, „moja to nawet oddała swoje pluszaki”, „oj, Kasiu, przesadzasz” – padało jedno po drugim. Śmiech, żart, spojrzenia. A Katarzyna… zamarła.

„Czułam się, jakby ktoś podważył moją matczyną intuicję. Jakbym zrobiła coś wbrew logice albo skrzywdziła własne dziecko” – napisała w liście. „Ale ja nie zrobiłam nic złego. Po prostu chciałam o nią zadbać, dać coś na ukojenie tęsknoty w razie czego”.

Zabawki na kolonie to troska, nie infantylizm

Jak zaznacza Katarzyna, nie tylko spakowała misia. Przede wszystkim – wcześniej rozmawiała z córką. Szczerze i spokojnie. Wytłumaczyła, co może poczuć, kiedy zacznie tęsknić. Zapewniła o swojej miłości i przygotowała na różne sytuacje. Nie zawstydzała, tylko okazała wsparcie. Spakowała ukochanego misia, aby dziewczynce było łatwiej. Po prostu zadbała, żeby jej córka czuła się bezpiecznie.

„Zdecydowałam się na rozmowę, bo pamiętam, jak ja sama byłam zestresowana pierwszym wyjazdem na kolonie. I jak nikt nie potrafił wtedy podejść do mnie ze zrozumieniem. Moja mama udawała, że temat nie istnieje, albo wręcz kpiła z moich obaw. Nie chciałam tego powielać” – pisze Katarzyna.

Potrzebujemy więcej empatii dla rodziców

List pani Katarzyny poruszył nas z kilku powodów. Po pierwsze: pokazał, jak łatwo inne mamy potrafią oceniać i jak rzadko zadają sobie trud, by zrozumieć. Po drugie: przypomniał, jak wiele tematów wciąż pozostaje w rodzicielstwie nieprzegadanych, a czasem wręcz zepchniętych na bok, bo dorosłym wydają się one mało istotne.

Tymczasem prawdziwa troska o dziecko nie zawsze wygląda spektakularnie. Czasem to tylko mały miś schowany na dnie walizki. Ale może dać dziecku ogromne poczucie spokoju.

I tego powinniśmy sobie nawzajem życzyć jako rodzice – nie wyśmiewania się z siebie, ale wsparcia, rozmów i empatii.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama