Syn wyznał, o co poprosiła go babcia. Ostatni raz zostawiłam dzieci z teściami
Czy dzieci wychowane w mieście poradzą sobie na wsi? Ta mama była w szoku, gdy syn wyznał jej, co kazała mu zrobić babcia. „To ostatni raz, gdy zostawiłam ich z teściami” – pisze w swoim liście.

Nie jestem typem matki, która boi się brudu i kurzu. Sama chodziłam po drzewach, byłam na koloniach w PRL-owskich ośrodkach i wiem, że trochę bakterii jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Ale to, co usłyszałam od syna po powrocie z wakacji u teściów, sprawiło, że zrobiło mi się słabo.
Teściowie mieszkają na wsi. Mają kury, kaczki, kilka królików, ogród warzywny i sad. Mój syn ma 9 lat, córka 6. Co roku spędzają u dziadków kilka tygodni wakacji. Zawsze wracają zadowoleni – opaleni, najedzeni malinami prosto z krzaka, wybawieni na podwórku. Byłam pewna, że tym razem będzie tak samo.
„Mamo, babcia kazała mi skubać kurę”
Odebrałam ich od teściów w niedzielę po południu. W drodze do miasta syn nagle mówi:
– Mamo, a wiesz, co dziś robiłem?
– Co takiego? – pytam z uśmiechem, bo zawsze ma pełno historii.
– Babcia kazała mi skubać kurę. Na rosół. Ona ją zabiła, a ja musiałem wyrwać pióra.
Zamarłam. Patrzę na niego w lusterko – serio mówi, choć na twarzy maluje się grymas.
– A ty… zrobiłeś to?
– No musiałem. Babcia powiedziała, że jak chcę jeść rosół, to muszę wiedzieć, skąd się bierze.
Miejskie dziecko w wiejskiej rzeczywistości
Mój syn chodzi do trzeciej klasy w dużym mieście. Uczy się angielskiego, chodzi na robotykę, zna nazwy wszystkich Pokemonów i myśli, że mleko pochodzi z kartonu, a nuggetsy z kurczaka z Biedronki. I nagle konfrontacja z prawdziwym życiem. Z żywym stworzeniem, które przed chwilą biegało, gdakało, a potem wylądowało w garnku.
Nie wiem, czy się cieszyć, czy płakać. Z jednej strony – tak, to ważna lekcja. Z drugiej – czy 9-letnie dziecko musi oglądać takie rzeczy? Ja sama, choć wychowałam się w latach 90., pierwszy raz widziałam skubanie kury jako nastolatka. Byłam przerażona i do dziś nie jem rosołu, jeśli wiem, że był robiony z takiej kury. Wiem, hipokryzja – jem mięso, ale nie chcę oglądać tego procesu. Mój syn też nie chciał.
Nie chcę, żeby tak dorastali
Po drodze do domu płakał. Mówił, że było mu przykro, że ta kura pewnie chciała żyć. Słuchałam go i pękało mi serce. To za dużo. Nie jestem weganką, nie wychowuję dzieci w oderwaniu od rzeczywistości, ale nie chcę, żeby były zmuszane do takich rzeczy.
Nie rozmawiałam jeszcze z teściową. Nie wiem, co jej powiem, bo mam w głowie chaos. Może przesadzam, może on nie musi być wychowywany jak mieszczuch, co boi się dotknąć ziemi. Ale nie chcę, żeby oglądał śmierć i żeby ktoś mu mówił, że ma w tym uczestniczyć.
Na razie wiem jedno – w przyszłym roku nie pojadą do dziadków sami. Może wcale nie pojadą.
Zobacz także: