Synowa bez mrugnięcia kupiła Labubu za 500 zł. A na judo dla Antosi jej zabrakło
„Moja wnuczka ma wszystko, o czym zamarzy, a mimo to patrzę na nią ze smutkiem” – napisała do naszej redakcji Ilona. Babcia przyznaje, że wśród lalek i zabawek brakuje wnuczce czegoś najcenniejszego – przestrzeni do rozwijania pasji i nauki prawdziwych umiejętności.

Moja wnuczka ma wszystko… oprócz tego, co naprawdę ważne
Piszę jako babcia, bo coraz częściej martwię się o moją wnuczkę. Ma siedem lat i dostaje dosłownie wszystko, o czym zamarzy – nowe lalki, pluszaki, ostatnio nawet tego słynnego Labubu. Półki w jej pokoju uginają się od zabawek, a paczki przychodzą jedna po drugiej. Czasem mam wrażenie, że ma więcej zabawek niż ja w całym dzieciństwie.
Nie chodzi o to, że dziecko nie powinno się bawić. Sama pamiętam, jak kupowałam swojemu synowi samochodziki czy klocki i cieszyłam się razem z nim. Ale wtedy były też zasady. Jedna zabawka, a potem oszczędzamy na coś większego.
Dziś wydaje mi się, że tych zasad już nikt nie pamięta. Wnuczka dostaje wszystko natychmiast, a jeśli odmówią jej czegoś, to natychmiast jest płacz, zdenerwowanie i „ale wszyscy mają!”.
Pluszak za 500 zł lepszy niż angielski
Co mnie najbardziej boli, to fakt, że kiedy przychodzi do angielskiego czy judo – nagle pojawia się „to za drogie”, „jeszcze zdąży”, „dziecko ma mieć dzieciństwo”. A ja wiem, że dzieciństwo to nie tylko zabawki. To też pasje, które mogą zostać na całe życie. Moja wnuczka marzy o judo, sama mówiła, że chce chodzić na zajęcia.
Uwielbia się ruszać, w domu udaje małego wojownika, a ja widzę w niej zapał, który mógłby zaprowadzić ją naprawdę daleko. Ale mama tłumaczy jej, że to niepotrzebne wydatki. Angielski? To samo. A przecież nauka języka od najmłodszych lat to inwestycja, która procentuje przez całe życie.
Nie chcę się wtrącać w wychowanie – to w końcu ich dziecko, ich decyzje. Ale jako babcia mam prawo martwić się o przyszłość wnuczki. Czasem w nocy myślę, że w tym pędzie za nowymi zabawkami gubi się coś naprawdę ważnego. Bo ile radości może dać kolejny pluszak, skoro dziecko nie ma możliwości odkrywania swoich pasji, próbowania nowych rzeczy, nauki samodzielności?
Synowa nie chce mnie słuchać
Czasem próbuję porozmawiać z synową i delikatnie sugeruję, że może warto jednak spróbować czegoś innego. Ale rozmowy kończą się na „dziecko ma mieć dzieciństwo”, „przecież jeszcze wszystko przed nią”. I ja wiem, że tak, życie jest długie, ale dzieciństwo mija szybko. I te umiejętności, które można zaszczepić teraz, zostają na zawsze.
Labubu w tym czasie nie nauczy jej ani odwagi, ani języka, ani dyscypliny potrzebnej do sportu.
Nie ma prostych rozwiązań i wiem, że każdy rodzic wychowuje swoje dziecko po swojemu. Ale czasem patrzę na wnuczkę i myślę, że może warto by było przemyśleć, co naprawdę zostaje w dziecku po tych wszystkich prezentach. Czy będzie pamiętać Labubu za rok?
A Wy? Też macie wrażenie, że dzieci mają dziś wszystkiego za dużo, a pasji za mało? Napiszcie do mnie na: maria.kaczynska-zandarowska@burdamedia.pl.
Zobacz też: Dzisiejsze dzieciaki nie znają wartości pieniądza. Wystarczy zajrzeć do ich plecaków