Reklama

Rytm dnia w przedszkolu to coś więcej niż tylko „odstawienie” dziecka i odebranie go w dogodnej dla nas porze. To czas, podczas którego maluchy uczą się planować i funkcjonować w grupie. Jednak wielu rodziców zdaje się o tym zapominać.

Reklama

– Dzień zaczyna się o godzinie 8. To nie jest nasza fanaberia, tylko rytm, który daje dzieciom poczucie bezpieczeństwa. A rodzice potrafią przyjść o 8:30, 9:15, czasem nawet przed dziesiątą. Maluch wchodzi wtedy w połowie zajęć, często już po śniadaniu, rozbija grupę. To psuje plan i sprawia, że reszta dzieci traci koncentrację – opowiada Katarzyna, nauczycielka w warszawskim przedszkolu.

Podważanie autorytetu

Kolejnym problemem, na który zwracają uwagę wychowawczynie, jest sposób, w jaki część rodziców podważa ich decyzje. Zamiast współpracować, wolą krytykować – i to często przy dzieciach.

– W grupie mamy jasne zasady: każde dziecko może zabrać do sali jedną zabawkę. Zdarza się, że proszę, żeby dziecko zostawiło w szatni dodatkową zabawkę, która przeszkadza w zajęciach. A mama czy tata mówią przy mnie: „nie słuchaj pani, możesz wziąć swoją maskotkę”. To jest dramat, bo dziecko uczy się, że można ignorować zasady. A potem my mamy problem z dyscypliną w całej grupie – mówi Ania, pedagożka z 10-letnim stażem.

Takie zachowania nie tylko utrudniają pracę, ale też wprowadzają wśród dzieci zamieszanie. Maluch, który widzi sprzeczne komunikaty, nie wie, komu ufać.

Przedszkole to nie przechowalnia

Wielu nauczycieli narzeka także na roszczeniowe postawy rodziców. Zdarza się, że traktują placówkę jak hotel, w którym mogą zostawić dziecko na dowolny czas – a personel ma dostosować się do ich grafików.

– Raz na jakiś czas słyszę: „Dziś nie dam rady do 17:30, czy Zosia mogłaby zostać tak do 18 18:30?”. Ale przedszkole to nie przechowalnia. My mamy określony plan dnia, posiłki, zajęcia, odpoczynek. Rodzice oczekują, że dopasujemy się do ich potrzeb, nie myśląc o tym, jak wygląda organizacja pracy w grupie. To bywa frustrujące – mówi Monika.

Kiedy rodzic psuje atmosferę

Wspólnym mianownikiem wszystkich wypowiedzi jest brak zrozumienia, że przedszkole to nie prywatna usługa, a środowisko edukacyjne. Rodzice, którzy pojawiają się w drzwiach w nieodpowiednich momentach, podważają autorytet wychowawców albo wymagają niemożliwego, burzą nie tylko porządek dnia, ale też atmosferę w grupie.

Dzieci czują się wtedy zagubione, a nauczyciele sfrustrowani. Zamiast skupić się na pracy wychowawczej, muszą gasić konflikty i tłumaczyć, dlaczego zasady są takie, a nie inne.

Szacunek to podstawa

Nauczycielki podkreślają: ich praca wymaga pasji i zaangażowania, ale też granic. Potrzebują, by rodzice zrozumieli, że harmonogram w przedszkolu nie jest przypadkowy, a wspólne zasady są po to, by dzieci mogły czuć się bezpieczne i spokojne.

Bo przedszkole to nie punkt usługowy. To pierwszy krok w świecie edukacji, w którym dziecko uczy się odpowiedzialności, samodzielności i współpracy. Jeśli rodzice nie będą tego szanować, to całe starania nauczycieli idą na marne.

Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama