Reklama

Jeśli ktoś kiedyś postanowiłby zrobić ranking najczęściej powtarzanych zdań lata, to „Mamo, siku!” z pewnością zajęłoby pierwsze miejsce. I to z ogromną przewagą. Nie wiem, jak to działa, ale dzieciaki potrafią wytrzymać dwie godziny w domu, a gdy tylko zanurzymy stopy w piachu, od razu zaczyna się ta wakacyjna mantra. Ja naprawdę mam wrażenie, że to jakaś plażowa magia – słońce, szum fal i natychmiast pełny pęcherz.

Reklama

Gdzie ta toaleta?

Na każdej plaży widzę to samo. Matki rozglądające się nerwowo w poszukiwaniu toi-toia albo najbliższej knajpki. Jedna ciągnie malucha pod pachą, druga biegnie za przedszkolakiem, który krzyczy „już nie mogę!”. Sama też mam za sobą sprinty przez rozgrzany piach, kiedy dziecko nagle przypomina sobie o potrzebach fizjologicznych dokładnie w momencie, gdy zdążyłam się wygodnie rozłożyć na ręczniku. Oczywiście kilometr od budki z toaletą.

Nie oszukujmy się – matki są mistrzyniami organizacji. Pakujemy prowiant, ręczniki, dmuchane krokodyle, a i tak zawsze zabraknie nam jednego – wiedzy, ile razy dziecko w ciągu dnia postanowi zawołać „mamo, siku!”. I choć staram się pytać jeszcze przed wejściem do wody, to i tak odpowiedź brzmi zazwyczaj: „nie chce mi się”. Pięć minut później – niespodzianka.

Solidarność matek

Uwielbiam te momenty, gdy nasze spojrzenia się spotykają. Jedna mama biegnie z córką do baru przy plaży, druga z synem w stronę wydm. Kiwnięcie głową, półuśmiech i wiemy już wszystko. To jest ta niewidzialna nić porozumienia, która łączy kobiety na plaży. Każda z nas zna tę sytuację i każda przeżywa ją kilka razy dziennie. Nie ma znaczenia, czy jesteś w Sopocie, Chałupach czy nad jeziorem – dzieci wszędzie działają według tego samego schematu.

Choć w danym momencie bywa to uciążliwe, z perspektywy czasu wiem, że właśnie takie sytuacje tworzą wspomnienia z dzieciństwa. Bo przecież nie zapamiętamy idealnie czystego ręcznika, równiutko rozłożonego namiotu plażowego czy kremu do opalania. Zapamiętamy biegi przez piach, tupot małych stópek i to wieczne: „mamo, siku!”. I pewnie, kiedy moje dzieci dorosną, będziemy się z tego śmiać – że całe nasze wakacje składały się z przerw na toalety.

Letnia mantra

Wakacje z dziećmi to chaos, piękny i nieprzewidywalny. To zdanie, które powtarza się jak refren, przypomina mi, że rodzicielstwo nigdy nie jest idealnym obrazkiem z Instagrama. Jest prawdziwe, z piaskiem w kanapkach, z lodami spływającymi po rękach i z tym wołaniem, które zawsze pojawia się w najmniej odpowiednim momencie. I choć czasem przewracam oczami, biegnąc z dzieckiem po gorącym piachu, to wiem, że właśnie takie chwile tworzą wakacyjną codzienność – prawdziwą, nieupiększoną, ale naszą.

Reklama

Zobacz także: Pozwalam dziecku załatwiać się do morza. Nie będę płacić 5 zł za toaletę

Reklama
Reklama
Reklama