Reklama

Czy jedno słowo może zmienić wszystko w relacji rodzic-dziecko? Tak. To słowo, którego nasi rodzice i dziadkowie prawie nie wypowiadali, a które w dzisiejszych czasach może być kluczem do budowania bliskości i zaufania w rodzinie. Mowa o „przepraszam”. Proste? Niby tak. A jednak dla wielu z nas to jedno z najtrudniejszych słów do wypowiedzenia – zwłaszcza w relacji z własnym dzieckiem.

Reklama

Dlaczego nasi rodzice nie przepraszali?

Nie chodzi o to, że nie popełniali błędów. Popełniali – jak każdy. Ale wychowani w duchu autorytetu, szacunku i hierarchii nie mieli w zwyczaju przyznawać się do winy przed dzieckiem. Rodzic miał zawsze rację. Przeprosiny postrzegano jako oznakę słabości, a nie siłę charakteru. My sami też rzadko słyszeliśmy to słowo w dzieciństwie, dlatego dziś tak trudno jest nam je wypowiedzieć – nawet gdy wiemy, że powinniśmy.

Dlaczego „przepraszam” ma aż taką moc?

To tylko jedno słowo, a potrafi zdziałać cuda:

  • odbudować zaufanie po trudnej sytuacji,
  • pokazać dziecku, że każdy może popełnić błąd – nawet mama czy tata,
  • nauczyć empatii i odpowiedzialności,
  • wzmocnić więź i poczucie bezpieczeństwa.

Dla dziecka to sygnał, że jest traktowane poważnie. Że jego emocje i uczucia się liczą. Że ma prawo czuć się zranione, nawet jeśli nie był to nasz zamiar.

Kiedy warto przeprosić dziecko?

Nie trzeba od razu dramatyzować. Ale są sytuacje, w których warto się zatrzymać i powiedzieć: „Przepraszam, to nie było w porządku”. Przykłady?

  • Gdy podniesiemy głos w nerwach.
  • Gdy zbagatelizujemy problem dziecka („To nic takiego”, „Przestań płakać”).
  • Gdy obiecamy coś i nie dotrzymamy słowa.
  • Gdy przez zmęczenie reagujemy zniecierpliwieniem zamiast wsparciem.

Nie chodzi o to, żeby przepraszać za wszystko. Ale o to, żeby pokazać dziecku, że szanujemy jego emocje i że sami potrafimy być odpowiedzialni za swoje zachowanie.

Jak przepraszać dziecko, żeby to miało sens?

  1. Krótko i konkretnie. Zamiast ogólników – wskażcie, za co przepraszacie. „Przepraszam, że na ciebie nakrzyczałam. Byłam zdenerwowana, ale to nie twoja wina”.

  2. Bez tłumaczenia się na siłę. Przeprosiny to nie wykład. Dziecko nie potrzebuje dziesięciu powodów, dla których tak się zachowaliście. Potrzebuje usłyszeć, że rozumiecie, że zrobiliście źle.

  3. Z autentycznością. Niech to nie będzie „na odczepnego”. Dzieci wyczuwają fałsz. Powiedzcie to z serca, bez ironii czy niechęci.

  4. Z otwartością na rozmowę. Czasem dziecko będzie chciało coś dodać. Dać znać, że się bało, że było mu przykro. Pozwólcie mu na to.

Czy dziecko nie straci przez to szacunku?

Wręcz przeciwnie. Dziecko, które słyszy „przepraszam” od rodzica, uczy się, że każdy może się pomylić, ale ważne jest to, co z tym potem zrobi. Taki rodzic staje się nie tylko opiekunem, ale też wzorem. Dla wielu dzieci właśnie taki moment – szczerych przeprosin – zostaje w pamięci na długo i buduje zaufanie na lata.

To nie słabość. To dojrzałość

Bycie rodzicem to nie konkurs na nieomylność. To codzienna lekcja pokory, cierpliwości i… gotowości do uczenia się razem z dzieckiem. Przyznanie się do błędu i przeproszenie – to nie porażka, tylko dojrzałość emocjonalna. A dzieci uczą się najskuteczniej właśnie przez obserwację.

Reklama

Jeśli więc chcemy, żeby nasze dzieci umiały rozwiązywać konflikty, brać odpowiedzialność za swoje słowa i budować trwałe relacje – dajmy im przykład. Czasem wystarczy jedno słowo.

Reklama
Reklama
Reklama