To był mój ostatni raz na all inclusive w Turcji. Wstyd, co zrobił ten ojciec w restauracji
Po tej sytuacji z tureckiego hotelu zrozumiałem, że moje potknięcia to drobiazgi wobec tego, co inne dzieci potrafią znosić od własnych rodziców.

Droga Redakcjo, nie wiem, czy ten list piszę bardziej z bezsilności, czy z poczucia wstydu za to, co widziałem. Mam 44 lata, samotnie wychowuję moją 8-letnią córkę. Staram się, jak mogę, ale jak każdy rodzic – czasem się potykam. Teraz już wiem, że moje błędy to tak naprawdę drobiazgi w porównaniu z tym, przez co przechodzą inne dzieci.
Wakacje all inclusive, palmy, basen − co mogło pójść nie tak?
To był nasz pierwszy zagraniczny wyjazd. Córka była podekscytowana – all inclusive, palmy, basen, kolorowe drinki bez alkoholu. Kolacja w restauracji hotelowej była gwarna, pełna rodzin. Wszystko szło dobrze… do czasu, aż kilka stolików dalej rozległ się krzyk.
Spojrzałem odruchowo. Mały chłopiec, może 5-6 lat, upuścił kubek z sokiem. Nic wielkiego – rozlało się trochę napoju, dziecko się speszyło, wzięło serwetkę i zaczęło wycierać. I wtedy jego ojciec dosłownie wybuchł.
Zostaw to! Nawet sprzątać nie potrafisz! Wstyd mi za ciebie! – krzyczał tak, że aż wszyscy ucichli.
Publiczny wrzask na dziecko to sprawy rodzinne?
Zamarliśmy. Córka ścisnęła moją rękę. Chłopiec zamarł też – z serwetką w ręce, z oczami pełnymi łez, z tą dziecięcą dumą, która właśnie została publicznie zniszczona.
I wiecie co? Nie odezwał się ani kelner, ani rezydent, ani nikt z gości. Ojciec wrócił do jedzenia, jak gdyby nigdy nic. A chłopiec siedział cicho, patrząc w stół. Zobaczyłem w jego spojrzeniu coś, czego nie powinno być u dziecka – wstyd za sam fakt, że istnieje.
Zgłosiłem to potem w recepcji. Pani tylko wzruszyła ramionami. Usłyszałem tylko, że to są sprawy rodzinne, a oni się nie wtrącają.
Żal mi tych dzieci i ich rodziców
Mówią, że all inclusive to luksus. Dla mnie stało się symbolem bezduszności. Nie jadłem już do końca wyjazdu w tej restauracji. Córce tłumaczyłem, że niektóre dzieci mają trudniej, bo dorośli zapomnieli, czym jest czułość. A sobie powtarzałem, że jeśli kiedykolwiek podniosę głos na moje dziecko – niech mnie ktoś powstrzyma.
Nigdy więcej nie pojadę do miejsca, gdzie przemoc psychiczna wobec dziecka jest tolerowana jako „sprawa prywatna”.
Z wyrazami szacunku,
Paweł, tata Wiktorii
Ty również możesz opisać własną historię albo odpowiedzieć na ten list − napisz do nas na adres: redakcja@mamotoja.pl.