„Ty paskudna larwo” – usłyszałam w przedszkolnej szatni. I to nie był koniec upokorzeń
Maja myślała, że jest gotowa – przeczytała kilka postów, kupiła bransoletki, przykleiła uśmiech na twarz. Wszystko dla córeczki. Nie spodziewała się, że w szatni usłyszy słowa, które złamią jej serce… i że najbardziej będzie jej żal obcego dziecka.

Pierwszy dzień w przedszkolu – i nagle świat staje na głowie
Adaptacja w przedszkolu potrafi wywrócić życie do góry nogami – nie tylko dzieci, ale i rodziców. Mamy odprowadzają maluchy, a w brzuchu czują paraliżujący ból. Potem dzwonią do przyjaciółki, żeby się wygadać, bo nie wiedzą, jak sobie poradzić z tymi emocjami.
Podobnymi odczuciami podzieliła się z nami Maja, mama 3-letniej dziewczynki.
Maja też myślała, że jest przygotowana. Przeczytała kilka mądrych postów na Insta, kupiła identyczne bransoletki dla siebie i córeczki – symbol, że zawsze o sobie pamiętają i że kochają się mocno. Dzień wcześniej zrobiła tatuaże, które miały poprawić im humor w trudnych chwilach. Była gotowa na wszystko… aż do momentu, gdy w szatni usłyszała słowa, które wbiły ją w parkiet:
„Nazwała mnie paskudną i od razu zrobiło mi się niedobrze” – pisze Maja.
Szatnia jak pole bitwy
Od pierwszych sekund w szatni Maja myślała: „Co ja tu w ogóle robię?”. Dzieci biegały w każdą stronę, niektóre płakały, inne krzyczały, a rodzice próbowali ratować sytuację. „Sodoma i Gomora” – wspomina mama 3-latki. Kiedy jej córeczka zakładała kapcie, Maja zauważyła dramatyczną scenę na końcu ławki.
Dziewczynka rzucała ubraniami, aż w końcu uderzyła butem własną mamę. Kobieta wpadła w histerię i zaczęła krzyczeć, strasząc dziecko, że zostanie tu cały dzień. I wtedy Maja nie wytrzymała. Podeszła do matki w emocjach – nie po to, żeby podać kurtkę, lecz by wytłumaczyć:
„Chciałam jej powiedzieć: rozumiem, że jest ci ciężko, że jesteś zmęczona, ale spójrz na swoją córeczkę – ona potrzebuje spokoju, a nie krzyku”.
Gdzie kończy się cierpliwość, zaczyna się krzywda
Reakcja była natychmiastowa i bolesna. „Ty paskudna larwo” – wysyczała kobieta tak, by nikt inny nie słyszał. W jednej chwili Maja poczuła mieszankę wstydu, złości i smutku. Najbardziej jednak bolało ją dziecko skulone w rogu, które nie rozumiało, dlaczego mama krzyczy.
Przyznaje też, że jej własne nerwy puściły. „Ale w tamtej chwili nie mogłam inaczej. Chciałam, tylko żeby ktoś spojrzał na dziecko i zobaczył, co naprawdę się liczy” – wyznaje nam w swoim mailu.
A jak wyglądały Wasze pierwsze dni w przedszkolu? Podzielcie się swoimi doświadczeniami – tymi radosnymi i trudnymi. Wasze historie mogą pomóc innym rodzicom poczuć, że nie są sami. Czekam na wasze wiadomości: maria.kaczynska-zandarowska@burdamedia.pl.
Zobacz też: