Tych 5 okropnych zdań słyszeliśmy od rodziców przez całe dzieciństwo. Teraz wiemy, że mieli rację
Niektóre zdania, które słyszeliśmy jako dzieci, brzmiały jak zamach na naszą wolność, marzenia albo po prostu radość życia. Dziś, jako dorośli, przyznajemy w duchu jedno – nasi rodzice mieli jednak rację.

Byłam pewna, że kiedyś wychowam dzieci zupełnie inaczej niż moi rodzice. Że nie powiem tych samych zdań, nie będę się powoływać na „bo tak” i nie zabronię dziecku iść boso, gdy właśnie tak czuje się szczęśliwe. A jednak – minęło parę dekad, weszłam w dorosłość i z przerażeniem zauważyłam, że nie tylko powtarzam te same teksty, ale... rozumiem je.
Wtedy bolały, dziś widzę w nich troskę, mądrość i życiowe doświadczenie. Zebrałam 5 takich zdań, które najczęściej wracają w mojej pamięci – każde z nich kiedyś mnie denerwowało, a teraz chciałabym podziękować, że je usłyszałam.
1. „Jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz”
Kiedy miałam siedem lat i uparłam się, że zjadę z górki na deskorolce kuzyna, mama stała kilka metrów dalej i tylko patrzyła. Pamiętam dokładnie, że krzyknęła coś w stylu „Złamiesz rękę i będzie płacz”, a potem... pozwoliła mi spróbować. Przewróciłam się spektakularnie, zdarłam kolano, ale też nauczyłam się, że równowaga to coś więcej niż teoria.
Wtedy wydawało mi się, że to zdanie to jakiś cynizm dorosłych. Dziś wiem, że to czysta prawda. Bo życie to seria przewrotek – tych zawodowych, emocjonalnych, finansowych. I nikt nie nauczy się chodzić pewnie, jeśli choć raz się nie potknie. Zamiast trzymać dziecko pod kloszem, lepiej nauczyć je wstawać i otrzepywać kurz.
2. „Nie wszystko w życiu będzie ci się podobać”
To było chyba ulubione zdanie mojego taty. Gdy marudziłam przy zmywaniu naczyń, przy odrabianiu lekcji albo podczas porannego wstawania do szkoły – padało jak wyrocznia. Nie znosiłam go. Wtedy.
Dziś, gdy robię przelewy, sprzątam łazienkę po całym tygodniu, siedzę na zebraniu, które mogło być mailem, myślę sobie: „Tato, miałeś rację”. Dorosłość to nie bajka Disneya – to dużo codziennej rutyny, obowiązków i rzeczy, które zwyczajnie trzeba zrobić. I choć marzymy o tym, by żyć pasją i uciechą, to jednak życie składa się też z poniedziałków, zmywania i faktur do zapłacenia.
3. „Bo tak powiedziałam”
Nie wiem, ile razy słyszałam to zdanie od mojej mamy, ale wiem, że jako dziecko odbierałam je jako niesprawiedliwy zamach na moje prawo do pytania „dlaczego”. Długo mi się nie podobało. Aż przyszło macierzyństwo i praca, i tysiąc spraw na raz. I nagle „bo tak” stało się moją jedyną linią obrony, kiedy nie było już siły tłumaczyć.
Zrozumiałam, że to nie przejaw braku argumentów. To zmęczenie, desperacja, czasem ostatnia próba utrzymania autorytetu, zanim całkiem się rozpadnie pod naporem dziecięcej logiki. Dziś, gdy słyszę „bo tak” od innej mamy, nie oceniam. Uśmiecham się porozumiewawczo – wiemy, co się za tym kryje.
4. „Nie rób z siebie ofiary”
Kiedyś to zdanie brzmiało jak atak. Zwłaszcza gdy miałam poczucie, że cały świat się na mnie uwziął. Mama mówiła je, gdy płakałam, że koleżanka mnie nie zaprosiła, że pani niesprawiedliwie oceniła, że życie nie jest fair.
Dziś wiem, że to było wezwanie do działania. Nie do umniejszania bólu, ale do nieutknięcia w nim. Bo łatwo utonąć w roli ofiary – i zostać tam na lata. A życie, jak pokazali mi rodzice, nie rozpieszcza nikogo, ale daje szansę każdemu, kto podnosi głowę i próbuje jeszcze raz.
5. „Nie jesteś pępkiem świata”
To zdanie bolało. Bo kto z nas, jako dziecko, nie chciał być centrum wszechświata? Kiedy coś było nie po mojej myśli, gdy nie dostawałam tego, czego chciałam, miałam poczucie, że świat się zawalił. Mama wtedy spokojnie mówiła: „Nie jesteś pępkiem świata, są inni ludzie”.
Dziś uważam, że to jedno z najbardziej wartościowych zdań, jakie mogłam usłyszeć. Uczyło empatii, pokory i tego, że nie wszystko kręci się wokół mnie. W dorosłym życiu to bezcenna umiejętność – rozumieć innych, współodczuwać, zauważać potrzeby drugiego człowieka.
Do dziś mam je w głowie
Kiedyś myślałam, że wychowam dzieci łagodniej, nowocześniej, bez „bo tak” i „nie rób scen”. Ale z wiekiem zrozumiałam, że te zdania nie były puste – niosły doświadczenie, troskę, mądrość. I choć nie każde chciałabym powtarzać, to większość z nich... po prostu działa.
Bo dzieciństwo to nie tylko cukierkowe wspomnienia. To też nauka granic, dyscypliny i pokory. A nasi rodzice, choć często zmęczeni, zaganiani i nieidealni, robili to najlepiej, jak potrafili. I chwała im za te pięć zdań – choć wtedy brzmiały „okropnie”, to dziś są dla mnie drogowskazem.