Reklama
video placeholder

Podsłuchana scena w przedszkolnej szatni

Jako mama, która codziennie przyprowadza i odbiera dziecko z przedszkola, wiem, że szatnia to miejsce pełne emocji. Raz słyszymy radosne okrzyki, innym razem płacz albo tupanie nogą. Ale tamtego dnia wydarzyło się coś, co na długo zostanie w mojej pamięci.

Reklama

Dziewczynka, może czteroletnia, z ogromnym entuzjazmem wyliczała swojej mamie propozycje na wspólne popołudnie. Najpierw zaproponowała lody, potem pizzę, chwilę później basen, a na końcu park. Słychać było w jej głosie nadzieję, że któraś z opcji się uda. Niestety mama za każdym razem odpowiadała zmęczonym tonem: „nie dzisiaj”, „nie mam siły”, „musimy iść do sklepu”.

Nie oceniam tej kobiety. Sama wiem, jak wygląda życie rodzica – lista obowiązków nie ma końca. Po pracy zakupy, obiad, pranie, czasem jeszcze pilne zadania do zrobienia wieczorem. Rozumiem ją, ale jednocześnie serce mi pękło, gdy zobaczyłam minę tej małej dziewczynki.

Żal dziecka i bezsilność rodzica

Dzieci nie proszą o wiele. Najczęściej chodzi im o obecność – zwykłe bycie razem, choćby przez pół godziny. Nie chodzi o wielkie atrakcje czy drogie zabawki, tylko o spacer, wspólną zabawę, lody jedzone z plastikowego kubeczka.

Patrząc na tę scenę, pomyślałam o własnym dziecku i o tym, ile razy sama powiedziałam: „zaraz”, „później”, „nie mam siły”. Niby drobiazgi, ale w małej główce takie odmowy kumulują się jak kamyczki wrzucane do kieszeni. Aż w końcu kieszeń staje się zbyt ciężka.

Rodzice też mają swoje ograniczenia – ciało się męczy, psychika potrzebuje odpoczynku, a dom sam się nie ogarnie. Nie jesteśmy robotami. Wiem, że ta mama pewnie w duchu też czuła żal, że musi odmówić, ale wiedziała, że inaczej nie da rady. To właśnie ta bezsilność boli najbardziej – bo rodzic kocha, ale nie zawsze może.

Moje refleksje i prośba do innych rodziców

Od tamtego dnia staram się bardziej świadomie wybierać, kiedy naprawdę muszę powiedzieć „nie”, a kiedy mogę odłożyć obowiązki na później. Nie zawsze mi wychodzi, ale mam wrażenie, że każda dodatkowa chwila spędzona razem daje mojemu dziecku coś bezcennego.

Być może inne mamy poczują to samo, co ja w tamtej szatni. Nie chcę krytykować, pouczać ani oceniać – daleko mi do tego. Chcę tylko przypomnieć, że czas, którego teraz nie mamy, nigdy już nie wróci. Zakupy można zrobić jutro, pranie poczeka kilka godzin, ale dziecko już dziś czeka na nasz uśmiech, rozmowę czy zwykłe trzymanie za rękę.

Może ten list sprawi, że choć jedna mama albo jeden tata spojrzy na swoje dziecko trochę inaczej, zanim powie: „nie dzisiaj”. Bo wiem, że te prośby, które brzmią czasem banalnie – o lody, pizzę, czy spacer do parku – to tak naprawdę prośby o naszą bliskość.

Ula


Chcesz skomentować albo opisać własną historię? Napisz do nas na adres: redakcja@mamotoja.pl. Czekamy na Twoją opinię.

Reklama

Zobacz też: „Zamknijcie mordy” – krzyczała do dzieci w Ikei. I wcale nie jej słowa były najgorsze

Reklama
Reklama
Reklama