Reklama

W redakcyjnej skrzynce coraz częściej pojawiają się listy od czytelniczek, które dzielą się swoimi refleksjami z wakacji. Tym razem pani Iwona opisała sytuację, która – choć na pierwszy rzut oka może wydawać się błaha – wzbudziła w niej ogromne zażenowanie. Wszystko rozegrało się przy basenie w jednym z tureckich hoteli z opcją all inclusive.

Reklama

„To już nie był maluch – to był nastolatek”

„Siedziałam na leżaku z książką i kątem oka zauważyłam, że matka pomaga swojemu synowi się przebrać. Pomyślałam: może coś się stało?” – pisze pani Iwona.

Zdziwienie przyszło chwilę później, kiedy okazało się, że „chłopczyk” to co najmniej 14-letni, dobrze zbudowany nastolatek.

„Zakładała mu spodnie, poprawiała klapki, a on tylko stał”

W opisie czytelniczki najbardziej uderza bezradność chłopaka i nadopiekuńczość matki. Kobieta schylała się, zakładała synowi spodnie, poprawiała koszulkę, a potem podawała klapki i ręcznik. Wszystko przy pełnym basenie ludzi.

„On po prostu stał. Nawet się nie schylił po swoje rzeczy. Jakby to był jego rytuał – że mama zrobi wszystko” – relacjonuje Iwona. „Ludzie się patrzyli. Ja też. Nie mogłam przestać. Byłam w szoku”.

„To nie troska, to brak granic”

Choć niektórzy mogą powiedzieć, że matka po prostu dbała o dziecko, pani Iwona nie miała wątpliwości: nie była to zwykła opiekuńczość.

„Sama mam syna w podobnym wieku. I wiem jedno: w tym wieku trzeba już uczyć samodzielności, a nie zabierać ją przy każdej okazji. W dodatku w miejscu publicznym, gdzie chłopak powinien mieć już poczucie intymności” – komentuje.

Czytelniczka zwraca też uwagę na coś, co mocno ją poruszyło – chłopiec wcale nie wyglądał na zawstydzonego. Wręcz przeciwnie – jakby był przyzwyczajony.

Czy przesadzamy z pomocą dzieciom?

List pani Iwony poruszył naszą redakcję, bo dotyka coraz częściej komentowanego zjawiska – rodzicielstwa, które czasem przeradza się w nadopiekuńczość, blokując dzieciom naturalny rozwój.

„Nie chodzi o ocenianie tej kobiety. Może miała powody. Ale kiedy patrzy się z boku, ma się wrażenie, że czasem rodzice mylą miłość z kontrolą” – kończy pani Iwona.

Redakcyjny komentarz: kiedy troska zamienia się w niewolę

Nie oceniamy rodziców. Każdy z nas ma inne podejście, inne wartości i inną historię. Ale to, o czym pisze pani Iwona, jest ważnym sygnałem – czasem trzeba zrobić krok w tył i pozwolić dzieciom wykonać ich własny. Nawet jeśli zrobią to niezdarnie, krzywo założą klapki czy zapomną ręcznika. Bo to ich lekcja – nie nasza.


Reklama

Macie podobne historie z wakacji? Czekamy na Wasze listy pod adresem: redakcja@mamotoja.pl.

Reklama
Reklama
Reklama