Z all inclusive w Turcji wróciła zażenowana. „Przy basenie chciałam zapaść się pod ziemię”
Pani Iwona spędzała z rodziną tygodniowy urlop w Turcji. Hotel był duży, pełen rodzin z dziećmi. Ale to, co zobaczyła pewnego popołudnia przy basenie, zupełnie odebrało jej ochotę na relaks.

W redakcyjnej skrzynce coraz częściej pojawiają się listy od czytelniczek, które dzielą się swoimi refleksjami z wakacji. Tym razem pani Iwona opisała sytuację, która – choć na pierwszy rzut oka może wydawać się błaha – wzbudziła w niej ogromne zażenowanie. Wszystko rozegrało się przy basenie w jednym z tureckich hoteli z opcją all inclusive.
„To już nie był maluch – to był nastolatek”
„Siedziałam na leżaku z książką i kątem oka zauważyłam, że matka pomaga swojemu synowi się przebrać. Pomyślałam: może coś się stało?” – pisze pani Iwona.
Zdziwienie przyszło chwilę później, kiedy okazało się, że „chłopczyk” to co najmniej 14-letni, dobrze zbudowany nastolatek.
„Zakładała mu spodnie, poprawiała klapki, a on tylko stał”
W opisie czytelniczki najbardziej uderza bezradność chłopaka i nadopiekuńczość matki. Kobieta schylała się, zakładała synowi spodnie, poprawiała koszulkę, a potem podawała klapki i ręcznik. Wszystko przy pełnym basenie ludzi.
„On po prostu stał. Nawet się nie schylił po swoje rzeczy. Jakby to był jego rytuał – że mama zrobi wszystko” – relacjonuje Iwona. „Ludzie się patrzyli. Ja też. Nie mogłam przestać. Byłam w szoku”.
„To nie troska, to brak granic”
Choć niektórzy mogą powiedzieć, że matka po prostu dbała o dziecko, pani Iwona nie miała wątpliwości: nie była to zwykła opiekuńczość.
„Sama mam syna w podobnym wieku. I wiem jedno: w tym wieku trzeba już uczyć samodzielności, a nie zabierać ją przy każdej okazji. W dodatku w miejscu publicznym, gdzie chłopak powinien mieć już poczucie intymności” – komentuje.
Czytelniczka zwraca też uwagę na coś, co mocno ją poruszyło – chłopiec wcale nie wyglądał na zawstydzonego. Wręcz przeciwnie – jakby był przyzwyczajony.
Czy przesadzamy z pomocą dzieciom?
List pani Iwony poruszył naszą redakcję, bo dotyka coraz częściej komentowanego zjawiska – rodzicielstwa, które czasem przeradza się w nadopiekuńczość, blokując dzieciom naturalny rozwój.
„Nie chodzi o ocenianie tej kobiety. Może miała powody. Ale kiedy patrzy się z boku, ma się wrażenie, że czasem rodzice mylą miłość z kontrolą” – kończy pani Iwona.
Redakcyjny komentarz: kiedy troska zamienia się w niewolę
Nie oceniamy rodziców. Każdy z nas ma inne podejście, inne wartości i inną historię. Ale to, o czym pisze pani Iwona, jest ważnym sygnałem – czasem trzeba zrobić krok w tył i pozwolić dzieciom wykonać ich własny. Nawet jeśli zrobią to niezdarnie, krzywo założą klapki czy zapomną ręcznika. Bo to ich lekcja – nie nasza.
Macie podobne historie z wakacji? Czekamy na Wasze listy pod adresem: redakcja@mamotoja.pl.