„Z dzieckiem albo wcale” – mąż postawił mi ultimatum przed wakacjami z przyjaciółką
Do naszej redakcji napisała czytelniczka, która od miesięcy marzyła o krótkim urlopie z przyjaciółką. Jej mąż kategorycznie się sprzeciwił, argumentując to „dobrem dziecka”, a ona uważa, że w gruncie rzeczy chodzi o coś zupełnie innego.

„Z dzieckiem możesz jechać, sama – absolutnie nie”
Autorka listu opowiada, że od ponad roku nie miała ani jednego dnia tylko dla siebie. Codzienna opieka nad trzyletnim synkiem, domowe obowiązki, praca – wszystko to sprawiło, że poczuła się wypalona. Gdy koleżanka zaproponowała kilkudniowy wypad nad morze, poczuła, że to idealny sposób, by naładować baterie.
„Mąż od razu powiedział: z dzieckiem możesz jechać, sama – absolutnie nie” – napisała. Według niej nie chodziło o pieniądze ani o bezpieczeństwo. „Mam wrażenie, że on po prostu boi się zostać sam z naszym synkiem. Niby pomaga, ale zawsze wtedy, gdy ja jestem obok i mogę podpowiedzieć, co zrobić” – czytamy w liście.
Kiedy zapytała wprost, czy mógłby przez cztery dni sam zająć się maluchem, usłyszała, że „to gdyby pojechała, to byłoby niedopuszczalne zaniedbanie dziecka”. Te słowa wyjątkowo ją dotknęły. „Przecież jestem jego matką, spędzam z nim całe dnie, a on insynuuje, że chcę go porzucić” – pisze.
Samotne wakacje bez dziecka? Frustracja matki narasta
Czytelniczka przyznaje, że od dawna czuje się w tym małżeństwie obarczona pełną odpowiedzialnością za dziecko. „Mąż wychodzi z założenia, że ja wiem wszystko najlepiej, więc nie ma sensu, żebym znikała z domu. A ja potrzebuję przerwy, bo inaczej zwariuję” – tłumaczy.
Twierdzi, że próby rozmowy kończą się kłótniami. On powtarza, że dziecko potrzebuje obojga rodziców, ale w praktyce oznacza to dla niej brak możliwości odpoczynku w pojedynkę. „Kiedy on wyjeżdża na delegację, ja zostaję sama z synkiem i nikomu nie przychodzi do głowy, żeby mówić o zaniedbaniu. A gdy to ja chcę wyjechać – od razu mam wyrzuty sumienia” – opisuje w liście.
Potrzeba własnej przestrzeni
Na końcu listu czytelniczka podkreśla, że kocha swoją rodzinę, ale czuje, że granica jej wytrzymałości jest blisko. „Chciałabym, żeby mąż zrozumiał, że czas dla siebie to nie kaprys, tylko konieczność. Że jeśli ja odpocznę, to wszyscy na tym skorzystają – także nasz synek” – pisze.
Ta historia pokazuje, jak trudne bywa znalezienie balansu między rodzicielstwem a potrzebami dorosłych. Odpoczynek nie jest luksusem, lecz częścią dbania o siebie. Być może szczera rozmowa o obawach, które kryją się za słowami męża, pomogłaby znaleźć rozwiązanie – takie, w którym każdy z partnerów ma szansę na regenerację i własną przestrzeń.
Zobacz też: Dla synowej jestem tylko darmową nianią. Nie wie, co naprawdę robimy, gdy nie patrzy