Reklama

Kiedy dostałam list od Ani, od razu pomyślałam, że można jej trochę pozazdrościć takich wakacji i sprytu. Ania to mama dwójki, która co roku planuje wakacje trochę inaczej niż większość. „Zabrałam dzieciaki do Grecji na tydzień, potem przyjechały posiłki, a ja wróciłam do pracy” – napisała. Proste? No właśnie, nie dla każdego.

Reklama

Wakacje z dziećmi w stylu cwaniary

Ania nie ukrywa, że ten pomysł jest trochę cwany, ale przede wszystkim wygodny. „Lecimy z dzieciakami razem na tydzień. Cały ten pierwszy, najważniejszy czas spędzamy razem – zwiedzamy, odpoczywamy, cieszymy się. Potem dziadkowie przylatują, biorą dzieci pod swoje skrzydła, a ja wracam do domu. Oni zostają jeszcze kilka dni”.

Dzięki temu Ania nie musi brać całego urlopu latem. A kto płaci? „Ja daję rodzicom na przelot, bo uważam, że to fair. Czasem dorzucamy się też do hotelu, ale najważniejsze jest to, że nikt się nie przepracowuje. Dzieciaki mają mega frajdę z dziadkami, a ja wracam do roboty spokojna, że są w dobrych rękach”.

Co ciekawe, Ania mówi, że choć taki sposób nie jest standardem, to dla niej to najlepsza opcja na zachowanie równowagi. „Mój mąż pracuje na budowie i nie ma szans na dłuższe urlopy. A ja? Muszę jakoś to wszystko ogarnąć”.

Koleżanki zazdroszczą, a ja tylko się śmieję

Kiedy Ania opowiedziała w pracy o swoim patencie na wakacje, dziewczyny od razu powiedziały, że jest cwana. „Ale nie złośliwie, raczej z podziwem. Większość mam zazdrości mi tego pomysłu i tego, że mam to wszystko tak dobrze ‘ogarnięte’. Nikt się nie musi martwić, że dzieci płaczą, że ja nie daję rady, albo że mam wyrzuty sumienia, że nie spędzam z nimi całego czasu. Bo spędzam – po prostu mniej, ale za to na 100%”.

Nie każda rodzina ma to szczęście, że dziadkowie mogą i chcą pomóc. Ania podkreśla, jak bardzo ważna jest ich rola w jej wakacyjnym planie. „Moi rodzice zawsze chętnie pomagają. Dla nich to też super – spędzić czas z wnukami w innym kraju, bez codziennych obowiązków. Myślę, że dzięki temu wszyscy na tym korzystają – dzieci, dziadkowie i my, rodzice”.

I choć Ania płaci za bilety, mówi, że to dobra inwestycja. „Dzięki temu wakacje są fajne dla wszystkich, a nie stresujące. Fajnie, że możemy się podzielić obowiązkami, zamiast ciągnąć wszystko sami”.

Ania dziwi się, że tak wiele osób traktuje to jako sprytne wyjście z sytuacji, a nie po prostu praktyczną decyzję. „Ja nie chcę być supermamą, która z dziećmi siedzi non stop. Chcę być dobrą mamą i dobrą pracownicą jednocześnie. Tylko tak mogę to połączyć”.

Reklama

Zobacz też: Obozy i kolonie to luksus dla nowobogackich. Wolę zabrać rodzinę na all inclusive

Reklama
Reklama
Reklama