Zamiast siedzieć w książkach, dzieci szykują Dzień Chłopaka. Szkoła jest od nauki, a nie takich głupot
Mam wrażenie, że szkoła coraz częściej przestaje być miejscem nauki, a zaczyna przypominać scenę do organizowania imprez i wydarzeń. Zamiast rozwiązywać zadania i uczyć się dat, moje dziecko szykuje balony i prezenty na Dzień Chłopaka.

Szkoła to nie sala zabaw
Wysyłam dziecko do szkoły, żeby zdobywało wiedzę, a ono wraca z opowieściami o tym, kto kupił prezenty, kto przyniósł ciastka i kto odpowiada za dekoracje. Zamiast rozmawiać o lekturach czy trudnych zadaniach, słucham, że cała klasa żyje przygotowaniami do kolejnego święta. A takich okazji w kalendarzu szkolnym robi się podejrzanie dużo – Dzień Chłopaka, Dzień Dziewczyny, mikołajki, walentynki, andrzejki.
Czy naprawdę szkoła musi się w to wszystko angażować? Od zabaw i spotkań są domy kultury, świetlice czy prywatne inicjatywy. Tymczasem nauczyciele tracą czas na sprawdzanie, kto się zgłosił do zakupu prezentów, a dzieci przejmują się, żeby wszystko było „ładnie”. Nauka schodzi na drugi plan.
Coraz więcej presji na dzieci i rodziców
Nie chodzi mi tylko o sam fakt obchodzenia Dnia Chłopaka czy innych okazji. Chodzi o presję, którą to generuje. Dzieci porównują się między sobą – kto przyniósł lepszy prezent, kto ładniej zapakował, kto dołożył się do wspólnej paczki. Rodzice w tym wszystkim muszą dorzucać pieniądze i biegać po sklepach. To już nie jest miła niespodzianka, tylko obowiązek, który rodzi frustrację.
Moje dziecko, zamiast skupić się na klasówce z matematyki, stresuje się, czy prezent dla kolegi będzie wystarczająco fajny. To absurd. Wiem, że szkoła ma też rolę wychowawczą, ale czy wychowujemy dzieci do tego, żeby od małego goniły za upominkami i porównywały się, kto ma więcej?
Edukacja to podstawa, reszta może poczekać
Piszę ten list z prośbą, żeby ktoś wreszcie zwrócił uwagę na tę sytuację. Chcę, żeby moje dziecko uczyło się, rozwijało swoje zainteresowania, a nie spędzało połowę czasu szkolnego na planowaniu kolejnych atrakcji. Rozumiem, że dzieci potrzebują zabawy, ale nie w takim zakresie, który przysłania sens edukacji.
Szkoła ma przygotować młodego człowieka do życia – nauczyć go myślenia, analizy, odpowiedzialności. Jeśli dziecko w podstawówce uczy się, że ważniejsze są gadżety niż wiedza, to jakie będą tego skutki w przyszłości? Chciałabym, żeby w polskich szkołach na pierwszym miejscu była nauka, a nie kalendarz pełen „świąt”.
Martyna
Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl
Zobacz też: Amelka siedzi w świetlicy do 18, bo taką mam pracę. Od tego jest szkoła, żeby zapewnić opiekę