Reklama

W domu zawsze byłam na drugim planie

Szanowna Redakcjo, od dziecka miałam wrażenie, że moja siostra była tą „lepszą”, tą, którą rodzice bardziej kochali. Ona zawsze dostawała więcej uwagi, pochwał, prezentów. Ja? Zawsze byłam tą mniej ważną.

Reklama

Pamiętam urodziny, kiedy siostra dostała wymarzoną lalkę z dźwiękiem, a ja książkę, choć marzyłam o rowerze. Wtedy usłyszałam: „Ty jesteś mądrzejsza, tobie wystarczy coś do czytania”. Inny przykład? Kiedy chorowałam, mama mówiła: „Dasz sobie radę, nie przesadzaj”. Ale kiedy siostra miała zwykły katar, wszyscy chodzili wokół niej na palcach. To bolało.

W szkole też czułam brak wsparcia. Gdy przynosiłam dobre oceny, rodzice tylko machali ręką: „No tak, to oczywiste”. Ale kiedy siostra zdała klasówkę ledwo na trójkę, była z tego powodu rodzinna feta. Tak się powoli rodziło we mnie przekonanie, że jestem gorsza, mniej warta, niewystarczająca.

Dorosłość nie uleczyła dawnych ran

Dziś mam swoją rodzinę, dzieci, które staram się kochać najmocniej, jak potrafię. I właśnie teraz najboleśniej czuję skutki tego, jak zostałam wychowana. Mam problem z okazywaniem czułości – boję się, że jeśli jedno dziecko wezmę częściej na kolana, drugie poczuje się odrzucone, tak jak ja kiedyś. Zdarza się, że stoję wieczorem nad ich łóżkami i pytam samą siebie: „Czy naprawdę każde z nich czuje, że jest dla mnie najważniejsze?”.

Czasem płaczę po nocach, kiedy przypominam sobie, jak bardzo marzyłam, żeby mama mnie przytuliła bez powodu, a nie tylko wtedy, gdy coś zrobiłam dobrze. Albo jak tata mówił: „Twoja siostra to skarb, musimy jej pilnować”, a o mnie – „Ty jesteś silna, ty sobie poradzisz”. Tak, poradziłam sobie, ale za jaką cenę?

Najgorsze jest to, że rodzice nawet dziś nie widzą swojego błędu. Kiedy próbuję poruszyć ten temat, machają ręką i mówią, że przesadzam. Albo słyszę: „Nie wymyślaj, przecież wszystko miałyście po równo”. A ja wiem, że to nieprawda.

Płacę cenę za brak miłości

Wiem, że to zabrzmi dramatycznie, ale właśnie teraz płacę najwyższą cenę. Zmagałam się z poczuciem odrzucenia przez lata, a dziś widzę, jak mocno to mnie ukształtowało. Mam w sobie ogromną potrzebę bycia zauważoną i kochaną, której rodzice nigdy mi nie dali. Kiedy mąż mówi, że mnie kocha, wciąż wątpię, czy to prawda. Kiedy ktoś mnie chwali, w głowie pojawia się głos: „To nie o ciebie chodzi, to pomyłka”.

Staram się nie powielać błędów rodziców, ale nie zawsze mi to wychodzi. Czasami, kiedy moje dzieci się kłócą, nie umiem wybrać strony. Boję się, że jeśli stanę po stronie jednego, drugie poczuje się tak samo niekochane jak ja. To paraliżuje mnie bardziej, niż chciałabym przyznać.

Wierzę, że wśród Was, innych mam, są kobiety, które przeszły przez coś podobnego. Może Wy też miałyście w domu swoją „tę lepszą siostrę”, a same czułyście się nieważne? Jeśli tak, to wiecie, jak boli takie piętno. Chciałabym, żeby mój głos dotarł do tych, którzy wciąż uważają, że dzieci „nie pamiętają”. Pamiętają – i niosą to w sobie przez całe życie.

Ela


Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl

Reklama

Zobacz także: Bezczelna wiadomość od nauczycielki w Librusie: poszło o śniadaniówkę córki. „Poproszę…”

Reklama
Reklama
Reklama