Zgłosiłam się do trójki klasowej, bo chciałam pomóc. Taki horror zgotowali mi rodzice
Myślałam, że to będzie przygoda, okazja do poznania ludzi i zrobienia czegoś dla dzieci. Nie przypuszczałam, że rola przewodniczącej trójki klasowej zamieni moje życie w pasmo stresów i nieprzespanych nocy.

Miało być pięknie, a wyszło jak zawsze
Zgłosiłam się sama. Pomyślałam – czemu nie, ktoś musi przecież wziąć odpowiedzialność, a ja zawsze lubiłam działać, pomagać, organizować. Wyobrażałam sobie miłą współpracę, burzę pomysłów, rodziców, którzy wspólnie ciągną wózek. Niestety, rzeczywistość szybko uderzyła mnie prosto w twarz.
Już na pierwszym zebraniu usłyszałam komentarze, kto ma „załatwiać” zniżki, kto „powinien” dogadać się z dyrekcją. Zrozumiałam, że nie jestem przewodniczącą, ale kozłem ofiarnym. Każda decyzja, każdy wybór to lawina uwag i pretensji. Zamiast współpracy – kontrola i wieczne niezadowolenie.
Zielona szkoła, czyli apogeum narzekań
Najgorsze emocje wywołała organizacja wyjazdu. Trzeba myśleć o tym z wyprzedzeniem, bo wiele ośrodków już we wrześniu ma pozajmowane terminy. Wyszłam z inicjatywą, spędziłam długie godziny, szukając ośrodka, który spełni oczekiwania: blisko natury, bezpieczny, z odpowiednim zapleczem. Po rezerwacji byłam dumna, że udało się zamknąć sprawę w dobrym terminie i w rozsądnej cenie.
Niestety, radość trwała krótko. W telefonie pojawiły się kolejne wiadomości: „za drogo”, „termin bez sensu”, „miejsce do niczego”. Czytałam i czułam, jak coś we mnie pęka. W końcu to nie ja wybierałam dla siebie wakacje, tylko starałam się znaleźć najlepszą opcję dla dzieci. Zamiast wdzięczności – oskarżenia i krytyka. A ja coraz częściej łapię się na tym, że drżę przed otworzeniem skrzynki z wiadomościami od rodziców.
Załamanie i pytanie: po co mi to było?
Dziś wiem, że z dobrej woli zrobiłam sobie krzywdę. Chciałam pomóc, a w zamian dostałam ogromny ciężar. Czasem płaczę po nocach, bo mam wrażenie, że nikt nie widzi mojego wysiłku. W domu słyszę od męża: „Zrezygnuj, przecież nie musisz”. Ale we mnie jest upór, nie chcę tak szybko się poddawać.
Może inne mamy, które zastanawiają się nad wejściem do trójki klasowej, spojrzą na sprawę realistycznie. To nie tylko „kilka spraw do ogarnięcia”. To odpowiedzialność, która potrafi przytłoczyć najbardziej zorganizowaną osobę. Dziś mam wrażenie, że zamiast budować wspólnotę rodziców, trójka klasowa staje się miejscem konfliktów i frustracji. I naprawdę nie wiem, jak długo jeszcze dam radę to znosić.
Ola
Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl
Zobacz też: Podsłuchałam w szatni, co krzyczała 10-latka do matki. To pokolenie nie przetrwa