Zobaczyła, co wkładają dzieciom do śniadaniówek. „Przez takich rodziców moja córka codziennie płacze”
Pani Marta napisała do naszej redakcji list, który nas poruszył. Opisała problem, który doskonale rozumiemy – jej córka codziennie płacze, że dostaje biedne śniadania.

List, który dotarł do naszej redakcji, zaczyna się od słów: „Codziennie szykuję mojej córce kolorową, zdrową śniadaniówkę. Staram się, żeby było smacznie i ciekawie. Ale każdego dnia wraca z niej połowa jedzenia – i łzy.”
„Nie chcę tego, co mam w śniadaniówce”
Autorka listu, pani Marta, przyznaje, że odkąd jej córka zaczęła pierwszą klasę, ich poranki stały się polem bitwy. „Kiedy widzi, co inne dzieci wyciągają z pudełek, mówi, że ja robię jej ‘biedne śniadania’. A ja się staram, jak mogę – piekę zdrowe muffinki z bananem, kroję owoce, kupuję orzechy, suszone morele, czasem nawet małe batoniki z daktyli” – pisze.
Okazuje się jednak, że w szkolnych śniadaniówkach wielu dzieci lądują zupełnie inne rzeczy. „Moja córka mówi, że koleżanki mają chipsy, czekoladowe bułki, cukierki. Niektóre nawet małe paczki żelków. Jak ja mam jej wytłumaczyć, że to nie jest dobre jedzenie?” – pyta zrezygnowana matka.
Zdrowe jedzenie? „Mamo, wstyd mi przed koleżankami”
Z rozmów, które prowadziliśmy wśród innych rodziców, wynika, że to wcale nie jest odosobniony przypadek. Dzieci, szczególnie w młodszych klasach, bardzo szybko porównują to, co mają w pudełkach. Dla nich „lepsze” znaczy często „słodsze”.
„Wstydzę się, że mam kanapkę z serem i ogórkiem, kiedy dziewczyny obok wyciągają drożdżówki z czekoladą” – powiedziała córka pani Marty mamie. Te słowa złamały jej serce. „Nie chodzi o to, że zabroniłabym jej wszystkiego, ale nie chcę, żeby codziennie jadła słodycze. Przecież to ja jestem odpowiedzialna za jej zdrowie” – tłumaczy kobieta.
Pani Marta przyznaje, że z początku próbowała rozmawiać z wychowawczynią. Usłyszała jednak, że szkoła nie ma wpływu na to, co rodzice pakują dzieciom. „Rozumiem, że każdy ma inne podejście, ale czy naprawdę tak trudno zadbać o to, żeby dzieci jadły coś wartościowego? Moja córka płacze, że woli mieć to, co inni. A ja czuję się jak zła matka, chociaż robię wszystko z troski.”

Dzieci uczą się nie tylko z książek
List pani Marty to nie tylko emocjonalne wyznanie – to także przestroga. Dzieci obserwują siebie nawzajem i uczą się, co jest „fajne” lub „obciachowe”. Niestety, zdrowe jedzenie często przegrywa z kolorowym opakowaniem i słodkim smakiem.
Eksperci ds. żywienia podkreślają, że wrażliwość dziecka na opinie rówieśników jest ogromna. To, co rodzic włoży do śniadaniówki, staje się nie tylko posiłkiem, ale też symbolem przynależności. Jeśli jedno dziecko dostaje chipsy, drugie szybko zaczyna czuć się gorsze z kanapką z twarogiem.
Pani Marta kończy swój list prostym apelem: „Nie mówię, że wszyscy mają dawać dzieciom jarmuż i humus. Ale może spróbujmy choć trochę ograniczyć te słodycze? Bo przez to, że jedni chcą być ‘fajniejsi’, inne dzieci płaczą w domu.”
To głos wielu rodziców, którzy codziennie walczą o zdrowe nawyki swoich dzieci w świecie, w którym nawet śniadaniówka stała się powodem do rywalizacji.
Zobacz także: Ujawniono wstrząsające kwoty: tyle rodzice wydają na edukację dzieci. To wydatki miesięczne