Zrzutka na Dzień Nauczyciela to nie fanaberia. „Rodzice żałują, a przecież ich stać”
Nie rozumiem oburzenia wokół składki na prezent dla nauczycieli. W końcu to oni mają cierpliwość do naszych dzieci, a my nie potrafimy raz w roku symbolicznie im podziękować.

Jestem mamą dwóch uczniów – jedno jest w podstawówce, drugie w liceum. W obu szkołach co roku pojawia się ten sam problem: zrzutka na Dzień Nauczyciela. Zawsze znajdzie się ktoś, kto stwierdzi, że „to przesada”, „że nauczyciel ma pensję” albo że „czasy się zmieniły i już nie trzeba kupować prezentów”. Ilekroć to słyszę, robi mi się po prostu przykro. Bo wiem, ile cierpliwości, zaangażowania i serca wymaga praca z dziećmi.
Doceniajmy tych, którzy uczą nasze dzieci
Nie chodzi o drogie upominki. Chodzi o gest, o pamięć, o to, żeby nauczyciel wiedział, że ktoś docenia jego wysiłek. Niech to będzie nawet skromny bukiet, dobra kawa czy voucher do księgarni – cokolwiek, co pokaże, że widzimy ich codzienny trud. Sama zawsze dokładam się do takich zrzutek i robię to z serca, bo uważam, że warto.
„Nie mam pieniędzy dla nauczyciela” – naprawdę?
Najbardziej zaskakuje mnie, że najgłośniej narzekają rodzice, którym wcale się źle nie powodzi. Widzę, jakimi samochodami podjeżdżają pod szkołę, słyszę o wakacjach na Malediwach, a potem dowiaduję się, że 30 zł na prezent dla nauczyciela to dla nich „za dużo”. Nie chodzi mi o tych, którym faktycznie jest ciężko – takich rozumiem i nigdy nie potępiam. Ale wielu po prostu nie chce, bo „nie widzi sensu”.
A ja ten sens widzę bardzo wyraźnie. Wiem, że nauczyciel, który czuje się doceniony, ma więcej zapału, więcej cierpliwości, więcej motywacji. I korzystają na tym nasze dzieci. My, rodzice, potrafimy wydawać setki złotych na gadżety szkolne, markowe ubrania, korepetycje. A zapominamy, że trochę wdzięczności też może być inwestycją – tyle że w relacje i wzajemny szacunek.

Dzieci widzą, jak traktujemy nauczycieli
Dla mnie to też kwestia wychowania. Jeśli dziecko widzi, że rodzic mówi o nauczycielu z lekceważeniem, że żałuje kilku złotych na drobiazg, to jaki ma z tego wniosek? Że nie trzeba szanować ludzi, którzy uczą. Że wysiłek innych nie jest wart uznania. A przecież chcemy, żeby nasze dzieci potrafiły doceniać i dziękować.
Dlatego zawsze powtarzam innym rodzicom – niech każdy zrobi, jak uważa, ale niech nie krytykuje tych, którzy chcą coś dać od serca. To nie jest fanaberia. To zwykły, ludzki gest wdzięczności. Nauczyciele naprawdę na niego zasługują.
Chcecie, żeby wasze dzieci miały dobrych, zaangażowanych wychowawców? To pokażcie im, że tacy ludzie są ważni. Bo jak mówiła moja mama – „dobro wraca”. I wierzę, że w przypadku nauczycieli wraca szybciej, niż się wydaje.
Izabela
Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl
Zobacz też: Nauczycielka: „To pokolenie żyje w innym świecie. Pytanie o autokar mnie zmiażdżyło”