Zwróciłam uwagę 9-latkom i szybko pożałowałam. Co wyrośnie z tego pokolenia?
Na ulicy minęła mnie grupka 9-latków. Głośno, bez skrępowania, sypali wulgaryzmami jak dorośli po kilku głębszych. Zareagowałam i od razu tego pożałowałam. Dzieci odpowiedziały mi w sposób, który długo nie dawał mi spokoju.

Nie mogłam przejść obojętnie
Był zwykły popołudniowy spacer. Wracałam z pracy, myślami byłam już w domu, kiedy usłyszałam za sobą śmiechy i okrzyki. Odwróciłam się i zobaczyłam grupę chłopców, na oko 9-10 lat. Śmiali się głośno, a każde drugie słowo, które padało z ich ust, było przekleństwem. Nie chodziło o jakieś pojedyncze wtrącenie, tylko o prawdziwy festiwal wulgaryzmów.
Zatrzymałam się, spojrzałam na nich i odruchowo powiedziałam: „Chłopaki, może trochę ciszej i bez takich słów”.
Byłam przekonana, że taka uwaga wystarczy, żeby przystopowali. Tymczasem spotkałam się z reakcją, która sprawiła, że przez chwilę poczułam się bezradna.
Odpowiedź, której się nie spodziewałam
Nie było zawstydzenia, nie było nawet chwili milczenia. Zamiast tego – śmiech i ironiczne komentarze. Jeden z chłopców spojrzał na mnie i powiedział: „A co pani zrobi? Doniesie do mamy?”. Inny dodał coś, czego wolałabym nie cytować. W ich oczach nie było ani cienia respektu. Była za to buta i pewność siebie, jakiej nie widzę nawet u wielu dorosłych.
Przyznam szczerze – zatkało mnie. Z jednej strony czułam złość, że ludzie w tak młodym wieku potrafią tak reagować. Z drugiej – pojawiła się smutna refleksja: gdzie oni to słyszą, kto ich tego uczy, dlaczego takie zachowanie nie budzi w nich żadnego wstydu?
Pokolenie bez hamulców?
Od dawna mówi się, że każde kolejne pokolenie jest „gorsze” – mniej grzeczne, mniej wychowane, bardziej zbuntowane. Nasi rodzice mówili to o nas, a my dziś mówimy o swoich dzieciach. Ale coś w tym jest, że dzieci dorastające w czasach TikToka, gier online i nieustannej ekspozycji na język dorosłych, szybciej tracą niewinność.
Nie twierdzę, że każdy 9-latek przeklina. Wiem, że są domy, w których kładzie się ogromny nacisk na kulturę słowa i szacunek wobec innych. Ale nie da się nie zauważyć, że w przestrzeni publicznej coraz częściej spotykam się z zachowaniami, które jeszcze dekadę temu byłyby nie do pomyślenia.
Słowa, które kształtują rzeczywistość
Język, którego używamy, ma ogromne znaczenie. Wulgaryzmy nie są tylko „słowami” – niosą za sobą emocje, agresję, często brak szacunku. Jeśli ktoś w wieku dziewięciu lat mówi do dorosłego w tak lekceważący sposób, to co będzie, gdy wejdzie w wiek nastoletni? Czy ten brak barier nie przełoży się na brak granic w innych dziedzinach życia?
Psychologowie podkreślają, że dzieci powtarzają to, co słyszą. Jeśli w domu przekleństwa są normą, staną się normą także dla dziecka. Jeśli widzą w sieci, że ich idole mówią wulgarnie i nikt ich za to nie karze – sami też tak będą robić. Problem w tym, że w obecnych czasach wzorców nie da się już ograniczyć tylko do domu.
Bezradność dorosłych
Najbardziej uderzyło mnie nie samo to, że dzieci przeklinały. Ale to, że poczułam się wobec nich bezsilna. Dawniej dorosły – każdy dorosły – miał pewien autorytet. Nawet jeśli ktoś zwrócił nam uwagę na ulicy, czerwieniliśmy się ze wstydu i cichliśmy. Dziś młodzi nie tylko nie mają oporów, by odpyskować, ale wręcz czują się w tym silniejsi.
Zastanawiam się, czy to my – dorośli – nie ponosimy za to winy. Może przestaliśmy wymagać? Może zbyt łatwo akceptujemy, że „takie czasy”, że „dzieci muszą się wyszumieć”?
Kto z nich wyrośnie?
Wracając do domu, długo myślałam o tej scenie. Z jednej strony to „tylko” przekleństwa, coś, co większość z nas testowała w wieku nastoletnim. Z drugiej – wczesne przyzwolenie na wulgarność to często początek drogi do braku szacunku wobec innych.
Chciałabym wierzyć, że ci chłopcy wyrosną z tego, że znajdą mądre wzorce i nauczą się inaczej wyrażać emocje. Ale obawiam się, że jeśli nikt im nie pokaże, że można inaczej, w dorosłość wejdą z przekonaniem, że agresywny język i brak respektu to coś normalnego.
Nie chodzi o moralizowanie
Nie piszę tego, by narzekać na „dzisiejszą młodzież”. Piszę, bo sama poczułam, jak bardzo zmienia się świat wokół nas. Kiedy 9-latek potrafi odpyskować dorosłej kobiecie na ulicy, to nie jest już tylko problem jego rodziców. To sygnał, że zmienia się całe społeczeństwo.
Bo przecież te dzieci za chwilę będą naszymi sąsiadami, pracownikami, współobywatelami. I pytanie, które mnie nie opuszcza od tamtego dnia, brzmi: co właściwie wyrośnie z tego pokolenia?
Zobacz także: Nadziani teściowie poskąpili na korepetycje dla wnuka. Dziś rozliczają go z każdej jedynki