Reklama

Pensja za urodzenie dziecka – o co chodzi w petycji?

Kiedy usłyszałam o tej propozycji, od razu pomyślałam, że to temat, który może podzielić opinię publiczną. Do Kancelarii Prezydenta wpłynęła petycja, w której autor apeluje, żeby matki otrzymywały wynagrodzenie za urodzenie dziecka. I to nie byle jakie – wyliczane na podstawie płacy minimalnej.

Reklama

Schemat wygląda prosto: za jedno dziecko połowa płacy minimalnej, czyli obecnie 2333 zł miesięcznie. Za dwójkę dzieci – pełna płaca minimalna, czyli 4666 zł. A to dopiero początek, bo przy trójce dzieci wynagrodzenie miałoby wzrosnąć do 150 proc. płacy minimalnej, a przy czwórce – do równowartości dwóch pensji minimalnych, czyli 9332 zł.

„Wnoszący apeluje do Prezydenta RP o podjęcie inicjatywy ustawodawczej zmierzającej do przyznania kobietom pensji za urodzenie dziecka. Postulowane wynagrodzenie miałoby być wyliczane w oparciu o płacę minimalną i rosnąć wraz z liczbą urodzonych dzieci” − informuje Kancelaria Prezydenta.

Portal Puls HR informuje dodatkowo, że takie pieniądze byłyby wliczane do emerytury, co oznacza, że świadczenie nie tylko wspierałoby rodzinę tu i teraz, ale też zabezpieczało przyszłość matek.

Autor petycji powołuje się również na inne formy wsparcia, o które apelował prezydent: próg podatkowy na poziomie 140 tys. zł oraz 800 plus na każde dziecko. Całość miałaby stworzyć spójny system finansowego docenienia macierzyństwa.

2333 zł na dziecko: co to może oznaczać dla rodzin?

Nie da się ukryć – liczby robią wrażenie. 2333 zł miesięcznie za jedno dziecko to kwota, która mogłaby realnie pomóc w domowym budżecie. A jeśli mówimy o rodzinach wielodzietnych, w których wychowanie dzieci wiąże się z ogromnymi wydatkami, dodatkowe kilka tysięcy złotych co miesiąc mogłoby być przełomem.

Z drugiej strony od razu pojawiają się pytania: skąd państwo miałoby wziąć na to środki? Czy takie rozwiązanie nie wywołałoby kolejnej fali podziałów społecznych – między tymi, którzy mają dzieci, a tymi, którzy z różnych powodów ich nie posiadają?

Rozmawiając z koleżankami, zauważyłam, że część z nich przyjęła pomysł z entuzjazmem, argumentując, że wychowanie dzieci to pełnoetatowa praca, której państwo do tej pory nie doceniało. Inne były sceptyczne – wskazywały, że zamiast nowych świadczeń należałoby skupić się na poprawie jakości żłobków, przedszkoli czy opieki zdrowotnej.

Czy taka zmiana ma szansę wejść w życie?

Na razie petycja trafiła do komórki prawnej Kancelarii Prezydenta RP, a to oznacza, że sprawa jest dopiero na samym początku drogi legislacyjnej. Do ewentualnych zmian potrzebna byłaby inicjatywa ustawodawcza, a później prace w Sejmie i Senacie. Innymi słowy – jeszcze długa droga, zanim podobne świadczenie mogłoby zostać wprowadzone.

Nie zmienia to jednak faktu, że temat już teraz wzbudza ogromne zainteresowanie. Wyobraźcie sobie nagłówki: „Matka czwórki dzieci z pensją 9332 zł miesięcznie”. To działa na wyobraźnię i stawia na nowo pytania o to, jak państwo powinno wspierać rodziny.

Osobiście uważam, że nawet jeśli ta konkretna propozycja nie zostanie wprowadzona, to dyskusja, którą wywoła, będzie mieć ogromną wartość. Od lat mówimy o tym, że macierzyństwo to misja, poświęcenie, odpowiedzialność – a jednak finansowo wciąż bywa niedoceniane. Być może właśnie ta petycja otworzy drzwi do poważniejszej rozmowy o tym, jak powinno wyglądać wsparcie dla matek i rodzin w Polsce.

Reklama

Zobacz też: Marzę o przedszkolu otwartym w soboty i niedziele. Bo matka też człowiek, a nie robot

Reklama
Reklama
Reklama