Afera o szkolne jasełka. „Dlaczego na Maryję zawsze wybierają klasową prymuskę?”
W naszej skrzynce redakcyjnej wylądował list mamy, która od lat obserwuje ten sam szkolny schemat. Jej zdaniem jasełka w podstawówce zamieniły się w konkurs popularności, a nie okazję do wspólnego przeżywania tradycji.

Co roku w polskich szkołach rusza ten sam scenariusz: wybór obsady do jasełek. Dla jednych dzieci to drobiazg, dla innych – wydarzenie sezonu. W liście do redakcji pani Karolina ujmuje to dosadnie: „U nas w klasie Maryję gra zawsze ta sama dziewczynka. I nie dlatego, że jest wyjątkowo zdolna, tylko dlatego, że jest ulubienicą wychowawczyni”.
„Moja córka marzyła o roli Maryi, ale nawet nie została zapytana”
Czytając kolejne akapity listu, czułam narastającą frustrację autorki. Opisała, że jej córka przygotowywała się od miesiąca, ćwiczyła tekst, nawet w domu przymierzała niebieską chustę. „Marzyła, że w tym roku to będzie jej moment. A potem kolejny raz usłyszała: ‘Może w przyszłym roku’” – napisała.
Z listu wynika, że problem nie dotyczy tylko jednej klasy. Mamy z całej szkoły wymieniają się między sobą podobnymi doświadczeniami, a jasełka – zamiast pięknym, wspólnym przeżyciem – stają się polem rozczarowań.
Nauczyciele wolą „pewniaków”? Rodzice mają swoje zdanie
Autorka listu podkreśla, że rozumie obawy pedagogów: „Wiem, że nauczyciele wolą dzieci, które się nie zestresują, nie zapomną tekstu i nie uciekną ze sceny. Ale jak moje dziecko ma nabrać pewności siebie, skoro nikt nie daje mu szansy?”.
Ten fragment szczególnie zapadł mi w pamięć, bo pokazuje sedno problemu. Wybieranie „sprawdzonych” uczniów sprawia, że szanse na rozwój dostają zawsze ci sami, podczas gdy inni stoją w cieniu. W długiej perspektywie buduje to poczucie niesprawiedliwości, a w niektórych przypadkach – zwykłe szkolne kompleksy.
Coraz częściej podobne głosy pojawiają się w rozmowach z psychologami dziecięcymi. Eksperci przypominają, że występy świąteczne nie powinny być konkursem na perfekcyjność, tylko bezpieczną przestrzenią do wyrażania siebie.

„Nie chcę wojny z wychowawczynią, chcę zmian dla wszystkich dzieci”
List kończy się refleksją, która mogłaby być apelem wielu rodziców: „Nie proszę, żeby Maryją była akurat moja córka. Proszę, żeby ktoś w końcu pomyślał o tych dzieciach, które nigdy nie dostają żadnej roli. Jasełka mają być dla wszystkich”.
Pani Karolina dodaje, że nie zamierza wszczynać awantury w klasie. Chce jedynie rozmowy – spokojnej i konstruktywnej. I tu, jako redakcja parentingowa, w pełni ją popieramy. Warto rozmawiać o tym, jak szkoła może wspierać różnorodne talenty i jak niewielkie zmiany organizacyjne mogą sprawić, że każde dziecko poczuje się ważne.
Afera o szkolne jasełka może być okazją do czegoś dobrego: do zrozumienia, że dzieciństwo to nie ranking, tylko droga, na której każde dziecko zasługuje na chwilę w świetle reflektorów.
Zobacz też: Te dzieci są najbystrzejsze. Ich rodzice przestrzegają 3 domowych zasad