Reklama

– W lipcu i sierpniu to my nie jeździmy nigdzie. No, chyba że do teściowej na pomidory – relacjonuje Justyna, mama trójki dzieci. – Prawdziwe wakacje zaczynają się u nas dopiero po pierwszym dzwonku. I tak jest co roku.

Reklama

Bo, jak przekonuje, „szkoła na początku września to żadna szkoła”. Zamiast matematyki i polskiego – podsumowania i snucie planów na cały rok. Zamiast klasówek – pierwsze ustalenia z dziećmi. I obowiązkowe trzy dni na rozruch. Za to w kurortach cisza, spokój i ceny, które nie podnoszą Justynie ciśnienia.

Wakacje z dziećmi: dziadkowie, kozy i pomidory

Justyna i jej mąż pracują w gastronomii. Gdy inni planują lipcowe rejsy i sierpniowe wczasy, oni harują na pełnych obrotach. – W wakacje mamy największy ruch. Nie ma opcji, żebyśmy wtedy brali wolne – mówi. Zresztą nawet by nie chcieli. Ceny w sezonie, jak twierdzi, są nie dla ludzi, tylko dla odważnych. Dlatego ich dzieciaki – 6, 9 i 12 lat – co roku jadą do dziadków na wieś.

Jest sad, rowery, poddasze, gdzie można urządzać bazy, i pani z naprzeciwka, która ma kozy. Zero atrakcji, ale dzieci wracają opalone i szczęśliwe. – Jasne, trochę mnie czasem kłuje, gdy widzę na Instagramie te wszystkie drinki z palemką i opalone nogi w piasku. Ale kłucie mija, gdy sobie przypomnę, że ktoś za tę fotkę zapłacił trzy pensje – dodaje Justyna.

All inclusive po szkolnym dzwonku

Kiedy większość dzieci szykuje się do szkoły, oni rezerwują last minute. – Dzwonek w szkole i ostatni dzwonek w biurze podróży. U nas to ten sam sygnał – śmieje się Justyna.

Tydzień w Grecji za 1200 zł od osoby, cztery gwiazdki, basen, pokój rodzinny. To nie są mity, tylko realne ceny z września. A w bonusie: brak kolejek do lodów, brak walki o leżaki i brak sąsiadów na plaży. A co z nauką? – Nie popieram wagarów. Ale trzy dni wrześniowego siedzenia w ławce nie zrobią z dziecka noblisty. Uważam, że ważniejsze jest zobaczyć inne miejsce, pogadać po angielsku z kimś z hotelu i dowiedzieć się, że Grecy jedzą frytki do wszystkiego.

A co na to znajomi i inne rodziny z tej samej szkoły? – Na początku dziwili się, dopytywali, czy dzieciom nie szkoda lekcji. Ale teraz coraz częściej słyszę: „Może i my spróbujemy w przyszłym roku” – pisze Justyna. Niektórzy nadal krzywią się na „wakacje we wrześniu”, ale większość rozumie, że to nie bunt przeciw systemowi, tylko sposób na życie bez kredytu na tydzień odpoczynku.

Kiedy inni wracają do szkół, my zaczynamy urlop

Choć przez lata Justyna czuła się trochę jak „ta dziwna”, która nie wrzuca wakacyjnych zdjęć w lipcu, dziś widzi, że nie jest sama. Coraz więcej rodzin odkłada wyjazdy na wrzesień – bo taniej, spokojniej i rozsądniej.

– My już się nie spieszymy. Wolimy później, ale lepiej. Zamiast udawać przed światem, że nas stać, robimy swoje. Czasem wystarczy dobry plan i trochę cierpliwości – kończy swój list. I trudno się z nią nie zgodzić.

Reklama

Zobacz też: Nie stać cię na drogie wakacje? Zrób te 12 rzeczy i spraw dzieciom najpiękniejsze lato życia

Reklama
Reklama
Reklama