Reklama

Gdy po raz pierwszy usłyszałam o pomyśle darmowych obiadów w szkołach dla wszystkich uczniów, pomyślałam: wreszcie. Tyle razy widziałam w naszej szkole dzieci, które zamiast iść do stołówki, wyciągały z plecaka suchą bułkę lub batonika. W Polsce, w XXI wieku, to wciąż codzienność.

Reklama

Ciepły posiłek dla każdego ucznia – piękna idea, trudna rzeczywistość

Projekt partii Razem zakłada, że każdy uczeń – niezależnie od sytuacji materialnej rodziców – miałby prawo do ciepłego posiłku. Nie brzmi to jak luksus, lecz jak coś, co po prostu powinno być standardem.

Problem zaczyna się wtedy, gdy idea zderza się z liczbami. Związek Powiatów Polskich ostrzega, że finansowanie oświaty już teraz jest dziurawe jak sito – brakuje około 50 miliardów złotych. Samorządy dopłacają do szkół, kuchni, sprzątania, ogrzewania i stołówek. Nowy obowiązek bez dodatkowej subwencji może – jak mówią samorządowcy – „dobić” lokalne budżety. I choć wszyscy zgadzają się, że dzieci nie powinny chodzić głodne, nikt nie chce być tym, kto ma za to zapłacić.

Rodzice, nauczyciele, samorządy – kto ma rację?

W rozmowach z rodzicami najczęściej słyszę: to przecież oczywiste, że dzieci powinny jeść za darmo. Wielu z nas pamięta jeszcze czasy, gdy w szkole była kuchnia, a obiady kosztowały grosze. Dziś w wielu miejscach stołówki zastąpiły firmy cateringowe, a posiłek potrafi kosztować więcej niż codzienny obiad w domu. Nic dziwnego, że dla rodzin z trójką dzieci nawet symboliczna opłata potrafi być sporym wydatkiem.

Z drugiej strony, samorządowcy mają swoje racje. W piśmie do Kancelarii Sejmu prezes Związku Powiatów Polskich Andrzej Płonka ostrzegł, że projekt opiera się na zbyt optymistycznych założeniach. W kalkulacjach uwzględniono jedynie tzw. wsad do kotła, czyli koszt jedzenia. A przecież do tego dochodzą rachunki za prąd, wodę, pensje kucharek, remonty zaplecza, naczynia, sprzęt czy transport. Jeśli państwo nie zwiększy subwencji oświatowej, samorządy będą musiały pokryć te koszty same.

Warto przypomnieć, że już dziś istnieje program „Posiłek w szkole i w domu”, z budżetem rozpisanym na lata 2024–2028. Dzięki niemu dzieci z rodzin o niskich dochodach mogą liczyć na darmowy obiad. Związek Powiatów uważa, że ten system wystarczy, jeśli zostanie odpowiednio rozwinięty.

stołówka w szkole
Wiele dzieci zamiast obiadu w szkole je mało wartościowe przekąski, fot. AdobeStock/Cliff

Darmowe obiady w szkole: czy naprawdę nas na to nie stać?

Nie jestem ekonomistką, ale jako mama wiem jedno – głodne dziecko nie uczy się dobrze. Widziałam to nie raz, rozmawiałam z nauczycielkami, które opowiadały, że dzieci bez śniadania bywają rozdrażnione, senne, mniej skupione. W kontekście takich historii dyskusja o „zbyt dużych kosztach” brzmi po prostu smutno.

Z perspektywy rodzica nie chodzi o luksus. Ciepły obiad w szkole to nie nagroda, tylko inwestycja – w zdrowie, naukę i przyszłość. Wystarczy przypomnieć, że w wielu krajach Europy Zachodniej darmowe posiłki są normą. W Finlandii każde dziecko dostaje darmowy lunch od przedszkola do liceum. W Wielkiej Brytanii program bezpłatnych obiadów dla najmłodszych dzieci działa od lat i nikt nie mówi o „zbyt dużych kosztach”.

Nie mam złudzeń, że to nie jest proste. Ktoś musi zapłacić rachunek, ktoś musi zorganizować zaplecze i zatrudnić ludzi. Ale gdy myślę o dzieciach, które w połowie dnia jedzą tylko drożdżówkę, trudno mi zaakceptować, że rozwiązanie jest niemożliwe. Może nie od razu, może etapami – ale warto spróbować.

Ciepły obiad to coś więcej niż jedzenie

Z mojego doświadczenia wynika, że wspólny posiłek w szkole ma ogromne znaczenie wychowawcze. Dzieci uczą się kultury stołu, poznają nowe smaki, uczą się dzielić i rozmawiać. To chwila wytchnienia między lekcjami, a dla wielu – jedyny ciepły posiłek w ciągu dnia.

Być może projekt darmowych obiadów przepadnie pod ciężarem rachunków i wyliczeń. Ale mam jednak nadzieję, że ktoś w końcu powie: to nie koszt, to inwestycja. Bo głodne dziecko to nie jest problem samorządu. To nasz wspólny wstyd.

Źródło: PAP

Reklama

Zobacz też: „Świetlica czynna do 15 i co ja mam zrobić z dzieckiem?”. Dla wielu rodziców to realny problem

Reklama
Reklama
Reklama