Reklama

Kiedy Iwona odbiera wnuki spod bloku synowej, słyszy zawsze te same słowa: „Obiad o 12, pilnuj butów i żadnych słodyczy”. – Tak jakbym była obcą osobą, której nie można zaufać – opowiada mi na ławeczce sąsiadka. – A przecież wychowałam trójkę dzieci i wiem, że czasem lepsza od idealnej fryzurki jest odrobina piachu we włosach.

Reklama

O relacjach z synową. „Ma dla mnie kartki jak dla opiekunki”

– Ona wszystko kontroluje – mówi Iwona. – Od tego, co dzieci jedzą, po to, w jakich ubraniach mają wrócić do domu. Zostawia mi karteczki w plecaku: co, o której godzinie, ile porcji. I jeszcze to patrzenie na ręce, czy na pewno nie wcisnęłam im czekoladki.

Najbardziej boli, że synowa traktuje ją jak kogoś z zewnątrz, a nie jak babcię. – Jak zapytałam, o co chodzi, usłyszałam: „Nie tak się teraz wychowuje dzieci”. A ja wiem, że dzieciństwo bez lodów, bez biegania boso po trawie i bez wspinania się na płot jest jakieś… smutne.

Tak wygląda „babciny” dzień

Kiedy synowa znika, Iwona zaczyna swój rytuał. – Najpierw idziemy na lody. Takie prawdziwe, w waflu – mówi z błyskiem w oku. – A gdy nie mamy ochoty na lody, wpadamy do cukierni po małe ciasteczko. Potem wypuszczam ich na podwórko, żeby biegali boso, czuli trawę i piasek. Czasem wracają pobrudzeni po kolana – i co z tego? – pyta retorycznie.

Wnuki potrafią godzinami bawić się w piaskownicy, wymyślając własne zabawy. – Ostatnio robili „ciasto” z błota i kwiatuszków. Synowa pewnie by zemdlała, bo Ignaś prawie spróbował swojego „wypieku” – śmieje się. – Ale oni byli szczęśliwi. A ja wiem, że to też jest część dzieciństwa.

Iwona przyznaje, że pomaga ponad miarę. – Odbieram dzieci z przedszkola i szkoły, odwożę na zajęcia, gotuję obiady, odrabiam lekcje. I ani razu nie usłyszałam „dziękuję” – wzdycha. – Czasem mam wrażenie, że dla synowej jestem tylko darmową nianią.

Mówi to spokojnie, ale w głosie słychać cień żalu. Potem bierze głębszy oddech. – Ale co mam zrobić? Kłócić się? Po co? To są moje wnuki. I tak będę dla nich.

Kiedy opowiadałam w redakcji o Iwonie, każda miała swoją historię. Bo takie rzeczy dzieją się w niejednym domu – i każda z nas wie, jak trudno coś takiego zmienić.

Na potrzeby tekstu zmieniłyśmy imię bohaterki.

Reklama

Zobacz też: Wzięłam ślub, ale nie z miłości. Powód? 3 litery i podpis w sądzie

Reklama
Reklama
Reklama