Do Chorwacji pakuję słoiki i śpiwory jak za PRL-u. Szwagierka ze mnie kpiła, a potem było jej łyso
Do naszej redakcji napisała Basia. Nie życzy szwagierce źle, ale nie ukrywa, że miała niemałą satysfakcję, gdy życie samo zweryfikowało „wyższość hotelu nad kamperem”. Dziś szwagierka wydzwania i prosi o przepis na klopsiki. Oto jej historia.

Hej,
piszę do Was, bo mam wrażenie, że moda na kampery wraca, ale… trochę inaczej niż kiedyś. Z mężem i dziećmi od kilku lat jeździmy na wakacje campervanem. Trochę z oszczędności, trochę z miłości do przygód, trochę dlatego, że po prostu mamy już dość tłumów i hotelowych śniadań od 7:00 do 9:00.
Oni muszą stać w kolejkach, a my mamy słoiki, kuchenkę na gaz i same przygody
Samo pakowanie to dla mnie powrót do dzieciństwa – słoiki, śpiwory, czajnik, gąbka do mycia naczyń, kostki rosołowe, konserwy, składana miska, a nawet zasłonka prysznicowa na wszelki wypadek. Szwagierka patrzyła na nas jak na zjawisko z innej planety.
Śmiała się, że jedziemy jak za PRL-u – że za chwilę wyciągniemy krówki w papierkach z GS-u i termos z herbatą. Ona żartowała, a ja już miałam w torbie jajka na twardo i udka z kurczaka. Wtedy jeszcze nie wiedziała, ile traci. Wszystko zmieniło się po ich ostatnich wakacjach: sporo zapłacili, a narzekała na wszystko, co się dało. W tym samym czasie my wydaliśmy grosze… i żyliśmy jak państwo na włościach.
Tyle że kiedy ona po raz trzeci stała w kolejce do zatłoczonej restauracji w Makarskiej i płaciła 100 euro za obiad dla rodziny, my spokojnie jedliśmy naleśniki z konfiturą – na parkingu z widokiem na Adriatyk. Gdy narzekała na brzydki widok z hotelowego balkonu, my już dawno rozbiliśmy się na kempingu z własnym prysznicem (tym z zasłonką, o którym wspominałam).
Teraz ciągle do mnie dzwoni i prosi o rady
I wiecie co? W tym roku jadą z nami – my kamperem, oni z namiotem. A szwagierka dzwoni teraz codziennie i pyta:
– A jak ty robisz te klopsiki, że się nie psują?
– A co warto zabrać z kuchennych rzeczy?
– A jakie mleko kupujesz?
Już nie śmieje się z naszych słoików. Teraz chce jechać jak my – na dziko, na luzie, z widokiem i termosikiem. I bardzo dobrze. Kamper nie jest dla każdego, ale jeśli wiesz, co robisz i umiesz się dobrze przygotować – to może być najlepszy urlop świata. Pozdrawiam wakacyjnie, Basia, mama i mistrzyni pakowania słoików
Zobacz też: Chciałam poczuć się jak turecka królowa, a zostałam pokojową. Za co płacę grube tysiące?