Reklama

Jesień pachnie już nie tylko kawą z dyniowym syropem, ale i zieloną herbatą w nowym, zaskakującym wydaniu. Dyniowa matcha szturmem zdobywa kawiarnie i Instagram, a ja postanowiłam sprawdzić, czy to tylko chwilowa moda, czy napój, który rzeczywiście ma w sobie coś wyjątkowego.

Reklama

Dyniowa matcha nową królową jesieni

Przez lata symbolem jesieni była pumpkin spice latte – słodka, rozgrzewająca kawa z korzennym akcentem. Sama piłam ją nie raz, choć po kilku łykach zawsze czułam przesyt. W tym roku na scenę wchodzi jednak coś bardziej subtelnego: matcha w towarzystwie dyniowego purée i przypraw korzennych. Brzmi dziwnie? Tak pomyślałam, zanim spróbowałam.

Pierwsze wrażenie? Kolor. Napój wygląda obłędnie – soczysta zieleń przełamana złocisto-pomarańczową warstwą sprawia, że aż szkoda mieszać. Ale kiedy już się zdecydujesz i weźmiesz pierwszy łyk, szybko rozumiesz, dlaczego internet oszalał.

Matcha w wersji comfort food

Klasyczna matcha to napój, który wielu osobom wydaje się zbyt wytrawny czy nawet „rybny”. Sama długo przekonywałam się do jej smaku. Dyniowa wersja robi z nią jednak coś niezwykłego – łagodzi jej gorycz, dodaje kremowej konsystencji i ciepła. To już nie jest „zdrowotny obowiązek”, ale autentyczna przyjemność.

Napój ma w sobie lekkość herbaty, ale też jesienny charakter comfort food – otula smakiem cynamonu, imbiru i gałki muszkatołowej. To taki kompromis między zdrowiem a rozpieszczeniem, którego jesienią szukamy wszyscy.

Dlaczego wszyscy oszaleli na pumpkin spice matcha?

Trend na dyniową matchę nie jest przypadkiem. Po pierwsze – estetyka. To napój, który wygląda świetnie na zdjęciach i filmikach, a social media kochają takie połączenia. Po drugie – zdrowie. Matcha to źródło antyoksydantów, działa pobudzająco, ale w łagodniejszy sposób niż kawa. Wersja z dynią dostarcza błonnika i witamin, a dodatek przypraw wspiera odporność. Idealne połączenie, gdy robi się zimno i łatwo o przeziębienie.

No i po trzecie – dostępność. W większych miastach bez problemu znajdziesz ją w modnych kawiarniach, a w domu zrobisz ją samodzielnie, jeśli masz pod ręką matchę i dyniowe purée. Wbrew pozorom to nie jest trudne – ja użyłam zwykłej dyni pieczonej w piekarniku, zmiksowanej na gładko. Efekt? Napój, który smakuje jak z kawiarni.

Smak, który przywołuje wspomnienia

Po pierwszym kubku byłam pewna, że to będzie mój jesienny rytuał. Tak jak niektórzy mają ulubione świece, koce i seriale na chłodne wieczory, ja znalazłam napój, który mnie uspokaja, ale jednocześnie dodaje energii.

I wtedy, zupełnie nieplanowanie, sięgnęłam po telefon. Zadzwoniłam do córki. Nie dlatego, żeby zachwalać jej najnowszy kawowy trend z Instagrama. Ale dlatego, że ten smak przypomniał mi jesienne wieczory, kiedy razem piekłyśmy dyniowe muffiny i śmiałyśmy się, że cała kuchnia pachnie jak jesień. Dyniowa matcha była jak mała podróż w czasie – kubek pełen wspomnień.

Reklama

Zobacz także: PRL-owski obrzydliwiec znowu hitem. I to nie byle jakim

Reklama
Reklama
Reklama