Reklama

Po raz kolejny Biedronka wróciła ze swoją kultową akcją. Aby zdobyć jednego Biedroniaka, trzeba uzbierać aż 80 naklejek. Jedna naklejka to 49 zł wydane na zakupy, co oznacza, że jedna maskotka kosztuje tak naprawdę... 3920 zł. Kwota ta się zmniejsza, jeśli polujemy na dodatkowe naklejki: kupujemy warzywa i owoce, korzystamy z aplikacji, sięgamy po promocyjne produkty. Nic więc dziwnego, że rodzice szukają sposobów na zdobycie pluszaków w inny sposób.

Reklama

Na OLX czy Vinted ceny maskotek wahają się od 30 do nawet 100 zł za sztukę. W grupach facebookowych codziennie pojawiają się nowe ogłoszenia: „Sprzedam dwa Biedroniaki, 80 zł sztuka, odbiór osobisty” albo „Mam komplet – sprzedam tylko w całości”. I zawsze znajdzie się ktoś chętny.

„Zamiast sprzedawać, oddajcie biednym dzieciom”

Pod ogłoszeniami wybuchają prawdziwe dyskusje. Jedni bronią sprzedających, tłumacząc, że maskotki są efektem zakupów i czasu spędzonego w sklepie, więc mają swoją wartość. Inni reagują oburzeniem.

„Sprzedają za 100 zł, zamiast dać za darmo biednym dzieciom. Cieszyłyby się” – pisze jedna z internautek.
„Żerują na dzieciach, bo wiedzą, że rodzice i tak kupią. To chore” – dodaje kolejna.
Ale są i tacy, którzy widzą w tym czysty biznes: „Jest popyt, jest podaż. Nikt nikogo nie zmusza do zakupu. Nie chcesz, nie kupuj”.

Dzieci marzą, rodzice kalkulują

Wielu rodziców przyznaje, że akcje lojalnościowe działają na dzieci jak magnes. Maluchy oglądają reklamy, kolekcjonują naklejki, czekają na moment, kiedy maskotka trafi w ich ręce. Ale nie każdemu udaje się zebrać potrzebną liczbę naklejek, szczególnie jeśli zakupy w Biedronce robi się rzadko lub w małych kwotach.

– Moja córka widzi w przedszkolu, że koleżanki mają Biedroniaki. Płacze, że ona nie ma, a ja naprawdę nie dam rady zrobić zakupów na taką skalę. Czuję się winna, a to przecież tylko pluszak – opowiada pani Monika, mama 5-latki.

Rodzice, którzy decydują się na zakup przez internet, przyznają, że nie chodzi im o samą maskotkę, ale o radość dziecka. – – Wolę zapłacić te 50 zł i mieć spokój, niż słuchać przez trzy miesiące, że nie udało się zebrać naklejek. To jak z kartami czy figurkami – dla dzieci to ma wielkie znaczenie – tłumaczy pani Anna.

Marketing czy manipulacja?

Eksperci od marketingu nie mają złudzeń: tego typu akcje lojalnościowe od lat oparte są na emocjach dzieci i poczuciu rodzicielskiej winy. Maskotka staje się symbolem troski, a brak jej posiadania – niemal dowodem na zaniedbanie.

To klasyczna strategia. Firma daje produkt, który wydaje się w zasięgu ręki, ale wymaga od klienta powtarzalnych zakupów. Efekt? Rodzice kupują więcej, niż planowali, a jeśli im się nie uda – wchodzi rynek wtórny.

Choć wielu internautów krytykuje handel Biedroniakami, trudno spodziewać się, by zjawisko nagle zniknęło. Dopóki są rodzice gotowi płacić za maskotki, dopóty będą osoby, które na tym zarabiają.

– Nie będę nikogo oceniać. Sama kupiłam jednego Biedroniaka dla syna. Płakał, że nie ma, a ja po prostu chciałam mu sprawić radość. Ale w głębi duszy czuję, że to nie fair – i wobec dzieci, i wobec nas, rodziców – przyznaje pani Karolina. Dodaje, że ze zbierania naklejek nie zrezygnuje, bo synek prosi, by do Ciężarówki Czesi dołączył Paragon Piotrek.

Reklama

Zobacz także: Dziwny system nagradzania w świetlicy. Tak panie kpią ze zdrowia dzieci

Reklama
Reklama
Reklama