Reklama

Z powrotem do dzieciństwa

Pamiętam doskonale: Kuboty na rzep były obowiązkowym elementem każdego wyjazdu na działkę. Crocsy widziało się na basenie, a wrotki zakładało się tylko na szkolnych dyskotekach. Było w tym coś niewinnego, trochę kiczowatego i zupełnie niemodnego. Nikt nie marzył, by pokazać się w tym w mieście.

Reklama

A teraz? Ten sam „obciach” wraca jak bumerang i to w najbardziej luksusowej odsłonie. Kuboty z edycji limitowanej sprzedają się na pniu, crocsy wypuszczane we współpracy z Balenciagą kosztują tyle, co porządna torebka, a wrotki stały się symbolem miejskiej wolności i nostalgii za latami 90.

Od bazaru do Instagrama

Przyznaję, kiedy pierwszy raz zobaczyłam influencerkę w klapkach Kubota do lnianej sukienki, pomyślałam: „Nie, to żart”. Ale zaraz potem zalały mnie zdjęcia kolejnych dziewczyn, które w crocsach biegały po mieście i zbierały tysiące lajków. To nie był przypadek. To była nowa moda – przewrotna, ironiczna, ale też niezwykle atrakcyjna.

Instagram pokochał ten trend, bo jest w nim coś więcej niż tylko ubranie. To zabawa konwencją: zestawienie luksusu z bazarem, przeszłości z teraźniejszością, obciachu z prestiżem. I właśnie w tej mieszance tkwi cały urok.

Nie ma co ukrywać – wracamy do rzeczy, które kojarzą się z dzieciństwem. Kuboty przypominają wakacje w domku kempingowym, crocsy – pierwsze wyjazdy nad jezioro, a wrotki – czas, gdy na boisku przed blokiem można było jeździć godzinami.

Dziś ta nostalgia sprzedaje się najlepiej. Marki dobrze o tym wiedzą i nie boją się odgrzewać hitów sprzed lat, tylko podając je w nowoczesnej, limitowanej wersji. Kupując je, mamy wrażenie, że nie tylko zdobywamy coś modnego, ale też odzyskujemy kawałek swojego dzieciństwa.

Moda na dystans

Najbardziej podoba mi się w tym trendzie to, że uczy nas dystansu. Moda nie musi być śmiertelnie poważna. Możesz włożyć crocsy do eleganckiej sukienki i nikt nie powie, że to wpadka. Wręcz przeciwnie – będziesz wyglądać jak ktoś, kto zna reguły, ale umie się nimi bawić.

I chyba właśnie o to chodzi. Bo w tych klapkach, wrotkach i crocsach jest więcej wolności, luzu i radości niż w najdroższych szpilkach.

Reklama

Zobacz także: Rodzice przeginają z tym wakacyjnym trendem. Żal im pieniędzy, a mnie się robi niedobrze

Reklama
Reklama
Reklama