Marzyłam o wakacjach jak z „Baśni z 1001 nocy”. Na all inclusive w Egipcie już nigdy nie wrócę
Czy all inclusive to naprawdę najlepszy sposób na rodzinne wakacje? Baśka marzyła o luksusowym odpoczynku w Egipcie, a z wczasów wróciła rozczarowana i… zmęczona jak nigdy. Przeczytaj jej szczery list.

Od dziecka marzyłam o Egipcie. Wyobrażałam sobie, że kiedyś tam pojadę i poczuję się jak w „Baśniach z 1001 nocy”. Piaski pustyni, zachody słońca nad morzem, luksusowe hotele, palmy, zapach przypraw, piękne stroje i ta tajemnicza, orientalna atmosfera. W tym roku postanowiłam spełnić swoje marzenie: wczasy all inclusive w Egipcie, nadchodzę!
Hotel: piękny tylko na zdjęciach
Pierwsze wrażenie po przyjeździe do hotelu było w miarę pozytywne – przestronny hol, złote zdobienia, fontanny i wielkie palmy w donicach. Ale gdy dotarliśmy do pokoju, czar prysł. Pokój był spory, ale czuć było wilgoć, w łazience odpadały płytki, a klimatyzacja działała tak głośno, że w nocy budziła dzieci.
Kolejne dni spędzaliśmy głównie przy basenie. Liczyłam, że dzieci będą szczęśliwe, a ja odpocznę na leżaku z książką w ręku. Tymczasem już o szóstej rano wszystkie leżaki były zajęte ręcznikami – i to dosłownie wszystkie. Ludzie wstawali przed świtem tylko po to, żeby położyć ręcznik i wrócić spać... Myślałam, że media przesadzają z tymi leżakowymi wojnami, ale to wszystko prawda.
Kultura nagabywania
Marzyłam o zakupach na lokalnym bazarze, ale gdy tylko wyszłam poza hotel, od razu dopadli mnie handlarze. Każdy coś wciskał, dotykał ramienia, zachęcał, krzyczał. Czułam się nieswojo i bałam się chodzić z dziećmi, bo byłam skupiona tylko na tym, by nikt nas nie zaczepił za mocno. Dobrze, że był z nami mój mąż, bo inaczej czułabym się tam bardzo dziwnie.
Na koniec – „zemsta faraona”. Nie chciałam wierzyć w te historie, ale po czterech dniach dopadło nas wszystkich. Całą noc spędziliśmy w łazience, a ja błagałam w duchu, by już wrócić do domu. Ostatnie dwa dni jedliśmy tylko gotowany ryż i piliśmy herbatę w pokoju.
Wróciłam do Polski zmęczona, chudsza o dwa kilogramy i z postanowieniem, że nigdy więcej all inclusive w Egipcie. Może innym to odpowiada, może lubią siedzieć przy basenie i pić kolorowe drinki, ale ja marzę o czymś zupełnie innym.
W przyszłym roku wybieram mały domek nad polskim morzem. Nie będzie złotych kolumn i all inclusive, ale będą naleśniki z dżemem, zapach sosnowego lasu, gofry z bitą śmietaną i dzieci budujące zamki z piasku. I choć nie będzie to wakacyjna bajka z „Baśni z 1001 nocy”, to wierzę, że będzie to bajka prawdziwa – nasza, rodzinna.
Zobacz także: Jeżdżę na wakacje z dziećmi co roku w to samo miejsce. Kiedyś mi za to podziękują
Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl