Masowe rezygnacje z edukacji zdrowotnej. MEN zapowiada: za rok będzie obowiązkowa
Nie pamiętam, kiedy ostatnio w szkolnych korytarzach tyle mówiło się o jednym przedmiocie. Jedni rodzice od razu złożyli deklaracje, inni wahają się do ostatniej chwili.

Dlaczego rodzice rezygnują z edukacji zdrowotnej?
Od kilku tygodni rozmawiam z innymi mamami i ojcami. W klasach moich dzieci na zajęcia edukacji zdrowotnej zapisze się mniej więcej połowa uczniów, a może nawet mniej. Powód? Najczęściej słyszę: „bo to polityka”, „bo prezydent wypisał swojego syna, więc ja też się zastanawiam”, „bo nie wiadomo, czego będą uczyć”. To pokazuje, że rodzice nie oceniają merytoryki przedmiotu, tylko reagują na atmosferę sporu.
Trudno się dziwić, skoro ogłoszenie decyzji o wypisaniu dziecka przez głowę państwa stało się jednym z najgłośniejszych komunikatów w tej sprawie. Tyle że takie gesty – jak podkreślam w rozmowach – nie pomagają. Wprowadzają dodatkowy chaos i jeszcze mocniej dzielą rodziców. Szkoda, bo sedno sprawy jest inne: zdrowie młodych ludzi i ich przygotowanie do życia w świecie, w którym coraz trudniej o odporność psychiczną, dobre nawyki czy świadomość własnego ciała.
Co powiedziała ministra Barbara Nowacka?
W poniedziałek 22 września w Sejmie odbyła się konferencja „Edukacja zdrowotna – korzyści na całe życie”, współorganizowana przez wicemarszałkinię Sejmu Monikę Wielichowską, Ministerstwo Edukacji Narodowej, Ministerstwo Sportu i Turystyki oraz Ministerstwo Zdrowia. To właśnie tam padły słowa, które mogą zdecydować o przyszłości przedmiotu.
Barbara Nowacka przyznała, że dane o liczbie wypisów będą znane dopiero po 25 września. Do tego czasu rodzice mogą jeszcze zmieniać zdanie. „Mam nadzieję, że zdecydują mądrze i zapiszą dzieci, żeby je chronić, żeby dać im narzędzia, żeby dać im wsparcie” – powiedziała ministra.
Dodała też, że młodzi są szczególnie narażeni na choroby, w tym te związane ze zdrowiem psychicznym. Dlatego potrzebna jest profilaktyka, a edukacja zdrowotna może być jednym z filarów wsparcia. Nowacka otwarcie przyznała, że z punktu widzenia resortu najlepiej byłoby, gdyby przedmiot od razu był obowiązkowy. Jednak ze względu na polityczne napięcia zdecydowała, że w tym roku zostanie wprowadzony jako fakultatywny.
„Ten rok był wyjątkowo trudny, bo napięcia polityczne nie pozwalały na spokój w szkole. Dlatego zdecydowałam, żeby ten przedmiot był nieobowiązkowy w tym roku, ale teraz niech się wypowiedzą rodzice, uczniowie i nauczyciele. I wtedy będziemy podejmować decyzje” – mówiła Nowacka. Wyraźnie zaznaczyła, że po roku zajęcia mają szansę stać się obowiązkowe.
Edukacja zdrowotna – szansa czy zagrożenie?
Nie jestem obojętna wobec tego, jak wyglądają szkolne realia. Pamiętam czasy, kiedy zajęcia o zdrowiu kończyły się na krótkiej wzmiance podczas lekcji biologii. Nikt nie uczył nas, jak radzić sobie ze stresem, jak reagować na kryzysy psychiczne, jak odróżnić zwykłe zmęczenie od objawów choroby. Dziś wiem, że wielu moich rówieśników zapłaciło za to wysoką cenę.
Dlatego patrzę na edukację zdrowotną jak na szansę. To nie jest przedmiot „zastępczy”, który ma tylko wypełnić godzinę w planie. To mogą być lekcje, które przygotują młodych do świadomego życia, do dbania o siebie i innych. Ale żeby tak się stało, potrzebny jest spokój, rzetelne programy i nauczyciele, którzy dostaną odpowiednie narzędzia.
Nie dziwi mnie, że część rodziców ma wątpliwości. Sama też mam pytania, chcę wiedzieć, kto będzie prowadził zajęcia i na czym dokładnie polegają. Ale zamiast odruchowo składać rezygnację, wolę sprawdzić i rozmawiać z dziećmi o tym, czego się uczą. Bo w końcu chodzi o ich zdrowie – nie o polityczne przepychanki.
Masowe rezygnacje z edukacji zdrowotnej to dziś fakt. Wiele osób kieruje się emocjami i przykładami płynącymi z góry, zamiast merytoryczną oceną. Ministra Barbara Nowacka zapowiada, że za rok zajęcia mogą stać się obowiązkowe. Do tego czasu to rodzice i uczniowie zdecydują, jak naprawdę wygląda potrzeba wprowadzenia nowego przedmiotu. W całej tej dyskusji warto na chwilę odsunąć ideologię i pomyśleć o zdrowiu dzieci.
Zobacz też: Co to za wymysł, by świetlicę szkolną zamykać o 17. Jak mam zdążyć po dziecko z drugiej zmiany?