MEN: nauczyciele nie dostaną ani grosza za szkolne wycieczki. „Korona im z głowy nie spadnie”
Choć wielu pedagogów miało nadzieję, że coś wreszcie się zmieni, odpowiedź przyszła szybciej, niż się spodziewano. Ministerstwo Edukacji Narodowej postawiło sprawę jasno – i nie wszystkim ta decyzja przypadnie do gustu.

Pamiętam swoją pierwszą szkolną wycieczkę, w której uczestniczyłam jako opiekunka. Byłam pod ogromnym wrażeniem, jak bardzo nauczyciele angażują się w organizację takich wyjazdów. Spisywanie zgód, planowanie trasy, pilnowanie dzieci, a do tego odpowiedzialność za bezpieczeństwo – to przecież nie jest zwykły spacer po parku. Zawsze zakładałam, że za ten trud należy się jakieś dodatkowe wynagrodzenie. Okazuje się jednak, że rzeczywistość jest zupełnie inna.
MEN: nie będzie dodatkowego wynagrodzenia za wycieczki szkolne
Temat wynagradzania nauczycieli za szkolne wycieczki wraca jak bumerang. Po lutowym orzeczeniu Sądu Najwyższego wielu pedagogów uwierzyło, że ich wysiłek w końcu zostanie doceniony także finansowo. Sąd uznał wtedy, że każda praca wykonywana poza standardowym czasem to nadgodziny w rozumieniu Kodeksu pracy, więc również godziny spędzone na wycieczkach powinny być opłacane. Brzmiało to rozsądnie, prawda? Tyle że prawo i szkolna codzienność nie zawsze idą w parze.
MEN właśnie rozwiało wszelkie wątpliwości. Od 1 września 2025 roku obowiązują przepisy, które jasno mówią: nauczyciel zachowuje wynagrodzenie za niezrealizowane godziny ponadwymiarowe, ale nie otrzymuje żadnych dodatkowych pieniędzy za sam wyjazd z klasą. Jeśli więc ktoś myślał, że taka wycieczka to okazja do „dorobienia”, może się srogo rozczarować.
Pieniądze dla nauczycieli: co dokładnie oznacza stanowisko MEN?
W praktyce wygląda to tak: nauczyciel, który w poniedziałek o świcie wyrusza z uczniami na dwudniową wycieczkę i wraca późnym wieczorem następnego dnia, dostaje taką samą pensję, jakby przez ten czas prowadził lekcje w klasie. Ani złotówki więcej. Rzeczniczka MEN Ewelina Gorczyca potwierdziła w rozmowie z Wirtualną Polską, że za sam wyjazd nie ma zagwarantowanego żadnego dodatkowego wynagrodzenia.
Ministerstwo podkreśla, że nauczyciele są zatrudniani na podstawie Karty Nauczyciela, a nie Kodeksu pracy. A to komplikuje sposób rozliczania nadgodzin. Karta zapewnia wynagrodzenie za godziny, które miały się odbyć w szkole, ale nie przewiduje specjalnych dodatków za wyjazdy. To spore rozczarowanie dla wielu pedagogów, którzy liczyli, że po orzeczeniu Sądu Najwyższego sytuacja zmieni się na ich korzyść.
Dla porównania – w niektórych krajach europejskich nauczycielowi przysługuje dodatkowy ekwiwalent za każdy dzień wyjazdu poza szkołę. U nas pozostaje to w sferze marzeń. Można więc zrozumieć frustrację wielu osób ze środowiska pedagogicznego. Z ich perspektywy wygląda to tak, jakby ich dodatkowa praca (trwająca nawet po kilkanaście godzin na dobę w przypadku kilkudniowych wyjazdów) była traktowana jako „misja” bez realnej rekompensaty.

„Wycieczka to nie urlop, tylko praca non stop”. Nauczyciele są wściekli
Nie trzeba było długo czekać, żeby internet zapełnił się komentarzami. Rodzice są w tej sprawie mocno podzieleni. Jedni uważają, że to wstyd nie płacić nauczycielom za tak duży wysiłek. Przecież to oni przez kilkadziesiąt godzin pilnują cudzych dzieci, często kosztem własnego snu i czasu wolnego. Inni natomiast mówią wprost: „korona im z głowy nie spadnie, jak pojadą raz czy dwa na wycieczkę”. Według nich to część zawodu, a nie dodatkowa usługa.
Z perspektywy nauczycieli ta sprawa wygląda jednak zupełnie inaczej. Dla wielu z nich organizowanie wyjazdów to ogromna odpowiedzialność i często stres. Trzeba mieć oczy dookoła głowy, reagować na nagłe sytuacje, a jednocześnie zadbać, żeby dzieci wróciły całe i zdrowe. Kto kiedykolwiek był na szkolnej wycieczce, wie, że to nie wakacje, tylko praca non stop. Dlatego brak jakiejkolwiek formy dodatkowej zapłaty budzi tak duże emocje.
MEN zapowiada, że pracuje nad systemowym rozwiązaniem tego problemu. Być może w przyszłości pojawią się jasne przepisy regulujące wynagradzanie za wycieczki szkolne. Na razie jednak nauczyciele muszą opierać się na dotychczasowych zasadach, a to oznacza − brak żadnych dodatkowych pieniędzy.
Źródło: wp.pl
Zobacz też: Nauczyciele nie chcą prezentów. „W tym roku poprosiłam o pieniądze. Rodzice poczuli ulgę”