MEN tnie podstawę: zamiast 127 tematów, zostaje 45. Rodzice: „Ogłupiają dzieci na potęgę”
Ze szkół znika HiT, a na jego miejsce wchodzi nowy przedmiot: edukacja obywatelska. A wraz z nią mniej teorii, więcej działania i ćwiczeń w praktyce. Uczniowie, zamiast zakuwać definicje, pójdą na pikietę?

Zamiast zakuwać, zrobią protest. Tak wygląda edukacja obywatelska
Nowy przedmiot ma zastąpić dobrze znaną (i budzącą emocje) historię i teraźniejszość. Zmiana będzie konkretna – z podręcznika znika ponad połowa treści. Zamiast 127 wymagań, uczniowie mają do zrealizowania tylko 45. W szkołach branżowych – zaledwie 31. Dodatkowo nauczyciele mogą dorzucić siedem fakultatywnych tematów.
Jak tłumaczy Ministerstwo Edukacji, mniej punktów w podstawie programowej ma dać więcej przestrzeni na praktykę. A tej ma być sporo.
Od 1 września mniej teorii, więcej działania
Uczniowie nie tylko dowiedzą się, czym jest państwo prawa, mowa nienawiści czy praworządność. Będą też organizować spotkania polityczne. I to na ocenę.
Każdy uczeń będzie musiał zrealizować cztery działania obywatelskie (w szkołach branżowych – trzy). I nie chodzi tu o referaty czy prezentacje. Przykłady? Udział w debacie, przygotowanie pikiety, organizacja symulowanych obrad rady miejskiej albo przeprowadzenie szkolnych wyborów. Te działania mają być oceniane tak samo jak sprawdziany z wiedzy.
Czy to oznacza, że młodzież przestanie się uczyć definicji i teorii? Niekoniecznie. Nadal będą omawiane zasady państwa prawa, proces legislacyjny, prawa człowieka czy mechanizmy działania urzędów. Ale wszystko z naciskiem na „jak to działa w życiu”. Szkoła ma pokazać, gdzie i jak się zgłosić, gdy nasze prawa są łamane.
Polki o edukacji dla obywateli. „Brzmi fajnie, ale kto to ogarnie?”
Pytam koleżanek, czy w ogóle pamiętają coś z lekcji WOS-u. Większość tylko wzrusza ramionami. „Chyba coś było o konstytucji i trójpodziale władzy” – śmieje się jedna.
Ale gdy opowiadam im o praktycznych ćwiczeniach, reakcje są mieszane. „Brzmi fajnie, ale kto to będzie ogarniał?” – zastanawia się mama 15-latka. Jeszcze inna dodaje bez ogródek: „Znów ogłupiają dzieci na potęgę. Przecież trzeba wykuć, co robi premier, a co prezydent, co to senat?”.
Ten rozdźwięk dobrze pokazuje, jak bardzo brakuje dziś zaufania do zmian, które proponuje MEN. Nawet tych, które na papierze mają sens.
Młodzi czują się pomijani. Ten przedmiot ma to zmienić
Tylko 25 proc. młodych ludzi uważa, że posłowie reprezentują ich interesy – wynika z danych cytowanych przez Dziennik.pl. Edukacja obywatelska ma być odpowiedzią na to poczucie marginalizacji i politycznej alienacji. Ma pokazać, że młodzi też mają głos – i narzędzia, by go wyrazić.
Ministerstwo zapewnia, że nowy przedmiot będzie neutralny światopoglądowo. Żadnych partii, żadnej ideologii. Tylko przygotowanie do życia w demokracji – przez zrozumienie, działanie i zaangażowanie.
Edukacji obywatelskiej będą się uczyć uczniowie klas II i III liceum, II–IV technikum oraz II i III klas szkół branżowych I stopnia. Na razie trudno przewidzieć, jak ten przedmiot sprawdzi się w praktyce. Ale jedno jest pewne: szkoła ma szansę mówić do uczniów ich własnym językiem. I to już jest krok naprzód.
Źródło: dziennik.pl
Zobacz też: