Reklama

Tegoroczny weekend Wszystkich Świętych był wyjątkowo ciepły i słoneczny. Ludzie ruszyli całymi rodzinami na cmentarze – z chryzantemami, zniczami i dziećmi pod pachą. Ale jak zauważa Joanna, mama dwójki maluchów, cmentarze coraz mniej przypominają miejsca zadumy, a coraz bardziej… deptak w czasie odpustu.

„Z jednej strony pańska skórka czy szyszki to tradycja, pamiętam je z dzieciństwa. Tradycje są ważne. Ale teraz to przesada – cukierki, słodkości odpustowe, nawet wata cukrowa. Dzieci biegają z lizakami, rodzice stoją w kolejkach nie po kwiaty czy znicze, a kokosanki i ciasteczka-orzeszki. Przecież to miał być dzień ciszy i refleksji, a nie rodzinny piknik” – pisze w swoim liście.

Joanna przyznaje, że nie miała serca odmówić dzieciom. „Na każdym kroku coś pachniało, coś się świeciło, a czteroletni synek nie rozumie, że to nie czas i miejsce na słodycze. W końcu i tak się złamałam. Wydałam kilkadziesiąt złotych, ale nie na znicze czy kwiaty, tylko na łakocie. Bo jak wytłumaczyć dzieciom, że nie można, skoro wszyscy inni mogą?”.

Gdzie kończy się tradycja, a zaczyna jarmark?

Pańska skórka, szyszki czy poznańskie rury – te smakołyki to część naszej kultury, tak jak barszcz na Wigilię czy mazurek na Wielkanoc. Ale kiedy tradycja zaczyna przesłaniać sens święta, pojawia się problem.

„Nie jestem przeciwna temu, żeby coś kupić przy cmentarzu. Sama pamiętam, że jako dziecko zawsze dostawałam szyszkę od babci. Ale dziś to już nie jest drobny smakołyk po odwiedzeniu grobów. To całe stoły zacukrzone, karuzele dźwięków, rozmów, śmiechu. Traci się powagę chwili” – zauważa Joanna.

I rzeczywiście, wielu rodziców ma podobne wrażenie. Dzieci traktują wizytę na cmentarzu jak część weekendowego spaceru. Trudno im się dziwić – dla najmłodszych to po prostu kolejne wyjście z rodzicami, tylko że zamiast placu zabaw są alejki z grobami. Ale czy dorośli nie powinni pokazać im, że to coś więcej?

„Nie chcę, żeby moje dzieci kojarzyły cmentarz z watą cukrową”

Joanna pisze, że coraz trudniej wytłumaczyć dzieciom, czym właściwie jest Wszystkich Świętych. „Dla nich to dzień, w którym mama i tata kupują kwiaty, jedziemy do dziadków, a potem… jest nagroda w postaci słodyczy. A przecież to nie o to chodzi. Chciałabym, żeby zrozumiały, że to czas wspomnień i ciszy, nie zabawy”.

Kobieta wspomina też, że jeszcze dekadę temu atmosfera była inna. Ludzie mówili ciszej, dzieci trzymały się blisko rodziców. Teraz – jak twierdzi – coraz częściej słyszy śmiechy, rozmowy o tym, gdzie zaparkować i który food truck ma lepsze frytki.

słodycze na cmentarzu
Słodycze sprzedawane na cmentarzu. fot. AdobeStock/Longfin Media

A może to my się zmieniliśmy?

Niektórzy powiedzą, że to naturalna kolej rzeczy. Świat się zmienia, ludzie chcą wygody i przyjemności, nawet w dniach zadumy. Ale może warto się zatrzymać i zadać pytanie: czy naprawdę musimy mieć watę cukrową obok grobów naszych bliskich?

„Nie chcę, żeby moje dzieci zapamiętały 1 listopada jako dzień lizaków. Chcę, żeby wiedziały, po co tam idziemy. Żeby choć przez chwilę poczuły, że to coś ważnego” – kończy Joanna.

Być może problem nie leży w sprzedawcach, tylko w nas samych. W naszym pośpiechu, w potrzebie, by wszystko było „miłe” i „łatwe”. Cmentarz nie jest już miejscem ciszy, tylko przystankiem na trasie między obiadem a spacerem. A przecież kiedyś było odwrotnie – to właśnie tam zatrzymywało się życie, choćby na chwilę.

Warto więc pomyśleć, zanim kupimy kolejną watę cukrową przy bramie cmentarza. Bo może ten dzień naprawdę zasługuje na coś więcej niż plastikowy kubek z kawą i torebka z łakociami.

Zobacz także: Scena z cmentarza pokazała, że młode pokolenie gaśnie. Chodziło o zwykłe zapałki

Reklama
Reklama
Reklama