Reklama

Do naszej redakcji trafił list mamy drugoklasisty, która – jak sama pisała – „nie spodziewała się, że drobiazg może wywołać tak wielkie zamieszanie w jej głowie”. Podczas szkolnej wigilii wychowawczyni obdarowała każde dziecko małym prezentem. Gest piękny, ciepły, pełen serca. A jednak autorka listu poczuła dyskomfort.

„Nie wiem, jak jej podziękować”

„Jestem zażenowana. Nie wiem, jak się jej odwdzięczyć, bo wiem, że zrobiła to z własnej kieszeni. To nie pierwszy raz. Przy każdej okazji coś dokłada, kupuje materiały na zajęcia, czasem drobne nagrody. Wiem, jak wygląda sytuacja nauczycieli i aż mnie ściska, że robi to mimo wszystko” – napisała.

Mama przyznaje, że prezent – niewielki, symboliczny – sprawił jej synowi mnóstwo radości. Ale jej samej uświadomił coś trudniejszego: że system znów opiera się na dobrej woli ludzi, którzy i tak mają za dużo na głowie.

„To nie tak powinno wyglądać”

W liście pojawiło się też mocne zdanie: „To wstyd dla szkoły, że nauczyciele muszą dokładać do tych atrakcji”. Autorka podkreśla, że docenia ogromne serce wychowawczyni, ale jednocześnie ma poczucie niesprawiedliwości.

Zwraca uwagę na to, że rodzice często nie wiedzą, ile nauczyciele z własnej kieszeni przeznaczają na materiały plastyczne, gry edukacyjne, dodatkowe akcesoria. „My widzimy końcowy efekt. Uśmiechnięte dzieci, fajną atmosferę. Ale nie widzimy paragonów, które ci ludzie płacą po cichu” – zauważa.

Kobieta pisze, że chciałaby podziękować wychowawczyni, ale boi się, że kupując prezent, wpadnie w spiralę wzajemnych podarunków, których nikt tak naprawdę nie oczekuje. „Ona robi to z serca. Ja to widzę. Ale jednocześnie serce mi pęka, bo wiem, że nie powinna” – wyznaje.

wigilia klasowa
Mama docenia zaangażowanie nauczycielki, fot. AdobeStock/JackF

Gdzie kończy się dobra wola, a zaczyna problem systemowy?

Historia tej mamy doskonale pokazuje napięcie, które towarzyszy wielu rodzicom i nauczycielom w okresie świątecznym. Z jednej strony chcemy budować ciepłą atmosferę, z drugiej – wciąż zderzamy się z realiami szkolnymi, w których nie ma miejsca na dodatkowe fundusze.

Autorka listu zakończyła swoje słowa refleksją: „Jestem jej wdzięczna, naprawdę. Ale jednocześnie zażenowana, że tak wygląda nasza edukacja. Że ludzie, którzy uczą nasze dzieci, muszą dokładać do ich radości ze swojego portfela”.

To opowieść nie tylko o świątecznym prezencie, ale o zmęczeniu, trosce i poczuciu, że system o nauczycielach często zapomina. A oni – mimo wszystko – nadal robią więcej, niż powinni.

Zobacz też: Zwróciłam uwagę 9-latkom i szybko pożałowałam. Co wyrośnie z tego pokolenia?

Reklama
Reklama
Reklama