Nie poszłabym z moją 3-latką do toi-toia przy plaży. Wszyscy wiemy, co tam się wyprawia
Dla wielu rodziców wyjście z dzieckiem na plażę wiąże się z jednym wielkim stresem – toaletą. Czy lepiej zapłacić za WC, czy szukać krzaczków? Ta mama nie ma wątpliwości. Mówi wprost, że do toi-toia z córką by nie weszła. I wyjaśnia dlaczego.

Jestem jeszcze przed urlopem i już teraz mam ciarki na plecach, kiedy myślę o publicznych toaletach nad polskim morzem. Moja córka ma trzy lata i powiem wprost – nie ma takiej opcji, żebym z nią weszła do toi-toia na plaży.
Nie chodzi o to, że jestem księżniczką i uważam, że moja córka zasługuje wyłącznie na marmurową łazienkę z podgrzewaną deską. Chodzi o zdrowy rozsądek i higienę. Kto chociaż raz w życiu korzystał z toi-toia przy plaży, ten wie, że tam dzieją się rzeczy, o których nawet internet milczy.
Nie da się tam wejść bez odruchu wymiotnego
Pamiętam, jak rok temu, będąc nad morzem, sama musiałam skorzystać z takiej toalety. Weszłam i… no cóż, powiem tylko, że do dziś mam przed oczami ten obraz i noszę w sobie traumę. Wchodzisz i od razu czujesz ten specyficzny zapach, który atakuje cię jak fala gorąca. Patrzysz pod nogi – wszystko pływa. Deska cała w mokrych plamach. Papieru brak. Płynu do dezynfekcji brak. Czystość – poziom zero.
Teraz wyobraźcie sobie, że mam wziąć na ręce moją córkę, podtrzymywać ją, żeby niczego nie dotknęła, żeby się nie poślizgnęła, żeby nie usiadła na mokrej desce. I jeszcze w tym czasie sama nie stracić przytomności od zapachu. Przecież to brzmi jak zadanie dla komandosa, a nie dla matki z trzylatką na wakacjach.
Ja rozumiem, że niektórzy rodzice mówią: „Trudno, musi się nauczyć korzystać z toalety w każdych warunkach”. Ja wolę, żeby moja córka nauczyła się korzystać z czystej toalety. Nie zamierzam ryzykować i nawet myśleć o tym, co mogłaby tam złapać. Już pomijam krzywdę psychiczną – moja córka i tak ma etap, że boi się suszarek do rąk, a co dopiero takiej ciemnej, śmierdzącej budki, gdzie wszystko dudni i skrzypi.
Już wolę załatwić się do morza
Ktoś powie: „To co, sikacie do morza?”. A ja powiem: to zależy. Zawsze przed wyjściem na plażę idziemy do normalnej toalety w pensjonacie. Jeśli przy plaży jest toaleta płatna, płacę. Przynajmniej mam pewność, że jest tam mydło, ciepła woda i w miarę normalna podłoga. Ewentualnie idziemy do knajpki, gdzie kupię jakiegoś gofra czy coś i wtedy skorzystamy. Jeśli nie ma innej opcji to tak, sikamy do morza.
Może ktoś mnie uzna za przewrażliwioną matkę. Trudno. Wolę być przewrażliwiona niż beztroska i żeby moja córka miała problemy przez całe wakacje.
Zobacz także: