Nowy trend na koloniach: 9-letnia Tosia wróciła z obozu, a matka nie dowierza. „Coś się z nią stało”
„Nie sądziłam, że dwa tygodnie mogą tak odmienić moje dziecko. A jednak” – tak zaczyna się list, który otrzymaliśmy od pani Marty, mamy dziewięcioletniej Tosi.

Mama Tosi podzieliła się z nami swoją historią, bo – jak sama mówi – być może pomoże ona innym rodzicom, którzy czują, że ich dziecko się chowa, milknie i gaśnie – choć przecież jest takie wyjątkowe. Jednocześnie kobieta zwróciła uwagę na nowy, bardzo pozytywny trend kolonijny − specjalne wyjazdy dla wrażliwych dzieci.
Cicha, nieśmiała, pełna lęku
Tosia od zawsze była dzieckiem wyjątkowo wrażliwym. Nie lubiła hałasu, głośnych zabaw, przepychanek, a na myśl o wystąpieniu przed klasą natychmiast bolał ją brzuch. Pani Marta przyznaje, że długo próbowała ją „zahartować”. Zapisywała na różne zajęcia, wysyłała na obozy, ale Tosia zwykle wracała jeszcze bardziej zamknięta niż wcześniej.
„Zwykłe kolonie tylko pogłębiały jej poczucie osamotnienia. Nikt się z nią nie bawił, nie umiała się odnaleźć. Czuła się 'inna'” – wspomina mama.
Wszystko zmieniło się, gdy kobieta przypadkiem trafiła na ofertę kolonii dedykowanych dzieciom wysoko wrażliwym – z małymi grupami, spokojniejszym rytmem dnia, opiekunami przeszkolonymi do pracy z dziećmi o delikatnym układzie nerwowym.
„To była najlepsza decyzja w moim macierzyństwie”
Tosia wróciła z tych wakacji… zupełnie inna. Radosna, uśmiechnięta, a przede wszystkim – chętna do rozmowy. Zaczęła dzielić się tym, co czuje. Po raz pierwszy opowiedziała mamie o tym, że wcześniej czuła się niedopasowana i nieakceptowana.
„Mówiła, że po raz pierwszy czuła, że jest we właściwym miejscu. Że nikt nie mówił jej, że jest dziwna, że nie musi być głośna, żeby być lubiana” – opowiada pani Marta.
Dziewczynka zbudowała pierwsze głębokie przyjaźnie. Wróciła z pewnością siebie, jakiej nigdy wcześniej nie miała.
„Już nigdy nie wyślę jej na zwykły obóz”
Dla mamy to jasny sygnał – nie wszystkie dzieci potrzebują tych samych doświadczeń. Dla niektórych hałaśliwa kolonia z rywalizacją sportową to źródło stresu, a nie zabawy.
„Wcześniej myślałam, że robię dobrze, próbując ją 'przyzwyczaić' do świata. Teraz wiem, że świat można też zmieniać – dostosowując go do wrażliwości dziecka, a nie odwrotnie” – pisze w zakończeniu listu.
Redakcja dziękuje pani Marcie za ten poruszający list. Jeśli Ty także chcesz podzielić się swoją historią, napisz do nas na adres: redakcja@mamotoja.pl. Twoje doświadczenie może być ważnym drogowskazem dla innych rodziców.