Reklama

Wychowanie w stylu FAFO niewątpliwie ma swoje plusy, a także setki zwolenników wśród rodziców na całym świecie. Matki i ojcowie, którzy chcą być FAFO, pozwalają dzieciom na doświadczanie naturalnych konsekwencji ich wyborów. A to wszystko bez nadmiernego zaangażowania ze strony rodziców. Brzmi dobrze i... wygodnie, prawda?

Reklama

Eksperci ostrzegają jednak przed pułapkami FAFO, w które niezwykle łatwo wpaść. „Połącz konsekwencje z budowaniem więzi. Najskuteczniejsze podejście rodzicielskie łączy odpowiedzialność ze wsparciem emocjonalnym” − tłumaczy w serwisie parents.com Kimberly King, autorka książek o rodzicielstwie i edukatorka.

FAFO – na czym polega ten nowy styl wychowania?

Kiedy po raz pierwszy natknęłam się na ten skrót, pomyślałam, że to kolejny internetowy żart. Tymczasem okazało się, że FAFO – czyli „f**k around and find out” – staje się filozofią wychowania, którą zachwyciło się już wielu rodziców. W wolnym tłumaczeniu oznacza to: „sprawdź na własnej skórze”. Nie chodzi jednak o to, by zostawiać dziecko samo sobie i nie reagować na jego potrzeby. Sednem FAFO jest pozwalanie dzieciom na doświadczanie naturalnych konsekwencji ich decyzji.

Wygląda to np. tak: jeśli maluch upiera się, że nie założy kaloszy, nie zmuszamy go do tego. Wraca więc z podwórka z przemoczonymi skarpetkami i uczy się, że był to zły wybór. W teorii brzmi prosto, ale praktyka jest o wiele bardziej złożona. Psychologowie wskazują na plusy – dzieci szybciej uczą się odpowiedzialności i samodzielności – ale podkreślają też, że ten trend ma trzy wyraźne wady, których nie wolno lekceważyć.

Pierwsza wada FAFO: granica między konsekwencją a ryzykiem

Najtrudniejsze w podejściu FAFO jest to, że w realnym życiu granice nie są tak oczywiste. Dziecko wspina się na drzewo i utyka na wysokości kilku metrów – co wtedy? W duchu FAFO powinno samo znaleźć sposób na zejście, ale tu pojawia się problem: konsekwencja może być po prostu niebezpieczna. Rolą rodzica nie jest wyłącznie obserwacja, ale także ochrona przed realnym zagrożeniem.

Wielu ekspertów ostrzega, że rodzice zachłyśnięci nowym trendem mogą czasem zbyt łatwo zapomnieć, że maluch nie zawsze umie ocenić ryzyko. To nie jest brak konsekwencji, ale zwykła odpowiedzialność – jeśli widzimy, że coś naprawdę grozi zdrowiu dziecka, musimy zareagować.

Druga wada wychowania FAFO: opóźnione konsekwencje

FAFO opiera się na prostym schemacie: decyzja → skutek → nauka. Problem w tym, że skutki nie zawsze pojawiają się od razu. Weźmy przykład z pominiętym posiłkiem. Trzylatek może odmówić jedzenia obiadu i… wcale nie poczuć głodu w ciągu najbliższych godzin. Kiedy w końcu zacznie płakać z głodu, trudno będzie mu powiązać ten stan z wcześniejszą decyzją.

Dla młodszych dzieci czas między działaniem a efektem bywa zbyt długi, żeby zrozumiały związek przyczynowo-skutkowy. W efekcie, zamiast lekcji odpowiedzialności mogą odczuwać tylko frustrację i niezrozumienie. Psychologowie podkreślają, że w takich sytuacjach rola rodzica polega na tłumaczeniu i pomaganiu w nazwaniu emocji, a nie tylko biernym oczekiwaniu na „naukę życia”.

Trzecia wada FAFO: dziecko może poczuć się porzucone

Jest jeszcze jedna, bardzo istotna pułapka FAFO. Jeśli trend zostanie źle zastosowany, dziecko może odnieść wrażenie, że rodzic nie interesuje się jego bezpieczeństwem. Zamiast widzieć w konsekwencji naturalną lekcję, może poczuć brak troski. „Nie pomogłaś mi, kiedy potrzebowałem” – takie zdanie może pojawić się w głowie malucha, który źle zinterpretuje intencje dorosłego.

To właśnie dlatego eksperci apelują, żeby traktować FAFO nie jako jedyny i nieomylny styl wychowania, ale raczej jako element szerszej palety metod. Naturalne konsekwencje mogą być świetnym narzędziem, pod warunkiem że są stosowane z empatią i przy zachowaniu poczucia bezpieczeństwa.

Trend FAFO – moda czy wartościowy kierunek?

Obserwując, jak ten trend podbija parentingowe fora i TikToka, mam wrażenie, że FAFO stało się dla wielu rodziców atrakcyjnym uproszczeniem. Łatwo ulec złudzeniu, że wystarczy „pozwolić dziecku sprawdzić” i problem wychowawczy rozwiąże się sam. Tymczasem wychowanie to sztuka balansowania – między granicami a wolnością, między bezpieczeństwem a doświadczeniem.

Jako mama wiem, jak trudno bywa znaleźć złoty środek. FAFO może być inspiracją, ale tylko wtedy, gdy nie zastępuje zdrowego rozsądku i rodzicielskiej troski. Bo ostatecznie to my odpowiadamy za to, by dziecko nie tylko się uczyło, ale też czuło się kochane i bezpieczne.

Reklama

Zobacz też: Nauczycielka: po 1 pytaniu dzieci rumienią się po uszy. Rodzice, weźcie się do roboty

Reklama
Reklama
Reklama