Reklama

Ten etap jeszcze przede mną – mój synek dopiero skończył sześć lat. Ale patrzę na moją dziesięcioletnią bratanicę i już widzę zmianę. Jeszcze kilka lat temu robiłyśmy kolaże, grałyśmy w planszówki, bawiłyśmy się w teatrzyk. Dziś częściej widzę ją ze słuchawkami na uszach, z nosem w telefonie. A ja boję się, że coś między nami pęka, że tracimy wspólny język.

Reklama

Wtedy słyszę dźwięk powiadomienia i widzę, że przysłała mi kolejną piosenkę. Albo mema. A w poniedziałek dostałam od niej emotkę z uśmiechem i kotem. Na początku byłam przekonana, że to jej sposób na zbycie mnie, że nie chce już ze mną rozmawiać. Potem zrozumiałam: to znak, jej mały kamyczek, który mówi „pamiętam o tobie”.

Nowy trend: co to w ogóle jest pebbling?

„Pebbling polega na podarowaniu czegoś, co może nie mieć dużej wartości materialnej – kwiatka, monety, drobnej zabawki, zdjęcia – ale pokazuje, że zależy ci na kimś, kto może być dla ciebie kimś więcej niż tylko znajomym” – wyjaśnia amerykański lekarz i naukowiec Bruce Y. Lee na łamach Psychology Today.

W świecie nastolatków pebbling to małe gesty – mem, filmik, piosenka, zdjęcie z krótkim komentarzem. Nastolatki (i nie tylko) robią tak, by pokazać drugiej osobie, że o niej myślą. Mogą to być też offline’owe drobiazgi: liścik w śniadaniówce, przypięta karteczka z żartem, czekoladka zostawiona w kieszeni. To „kamyk”, który mówi: „jesteś w moim świecie”.

Dlaczego dzieci wolą pebbling?

Zamiast poważnych rozmów, które dla wielu nastolatków są stresujące, wybierają małe sygnały. To ich język: szybki i prosty. Czasem to też próba skruszenia muru, który wyrósł między rodzicem a dzieckiem. Wysyłają filmik, bo boją się powiedzieć wprost „brakuje mi ciebie” albo „jest mi smutno”. Dla nich to bezpieczna forma okazywania uczuć.

Z tej metody może skorzystać nie tylko rodzic, ale też babcia czy dziadek. Nie chodzi o wielkie prezenty – liczą się drobne, codzienne gesty. Czasem wystarczy zabawny filmik wysłany w południe, wspólne zdjęcie z dopiskiem „pamiętasz?”, karteczka w plecaku albo ulubiony batonik. Takie sygnały mówią: „widzę cię, jestem tu”. W ten sposób nie tylko odpowiadamy na potrzeby dziecka, ale też uczymy, że o bliskość i głębokie więzi można dbać każdego dnia.

Czego unikać?

Pebbling nie zastąpi rozmowy, bliskości ani uwagi. Jeśli dziecko przeżywa trudny czas, samo wysyłanie memów nie wystarczy. Ale może być wstępem do większej otwartości po obu stronach. Warto też pamiętać o umiarze – zalewanie dziecka kolejnymi linkami czy emotkami może je przytłoczyć i odnieść odwrotny skutek.

Czasem wystarczy śmieszny reels, gest czy słowo, by zbudować most. To właśnie pebbling – drobne kamyczki, które składają się na coś dużego. Spróbuj – może wasza rozmowa zacznie się od obrazka z internetu, a skończy na szczerej pogawędce o problemach w szkole.

Źródło: Psychology Today

Reklama

Zobacz też: Wychowują dzieci na prawników i lekarzy. Ci rodzice robią codziennie 1 rzecz

Reklama
Reklama
Reklama