Pokolenie Alfa mówi kodem. Ta wiadomość to szyfr – chyba jestem za stara?
Czuję się, jakbym spadła na Ziemię z innej epoki, kiedy patrzę na to, jak nasze dzieci z pokolenia Alfa piszą, reagują i funkcjonują cyfrowo. Wiem jedno: nie da się już udawać, że „wiem, co mówią”. Te wiadomości są zakodowane i oto co z tym zrobić, żeby nie czuć się nagle staro.

Od ponad dwudziestu lat pracuję w mediach lifestylowych i wychowałam się z pokoleniem, które ćwiczyło skróty typu „lol”, „brb”, „jk”. Ale kiedy zaczęłam rozmawiać z nastolatkami z pokolenia Alfa – czyli urodzonymi po roku 2010 – poczułam, że to już inna galaktyka.
Nie chodzi tylko o emotikony, akronimy czy płynność w świecie cyfrowym. Chodzi o to, że ich sposób komunikacji, ich sygnały i ich kod są tak szybkie, krótkie i złożone, że czasem trudno mi nadążyć – a co dopiero rozumieć bez wysiłku. W tym artykule dzielę się tym, co zauważyłam, jakie sygnały mnie zaskoczyły i co możemy zrobić, gdy czujemy się już… trochę staro w tym kosmosie.
Czaszka to „padłam ze śmiechu”, kciuk to „cokolwiek”
Najpierw przyjrzyjmy się, jak komunikują się te dzieciaki. Wyobraź sobie wiadomość, w którą wpleciona jest ikonka czaszki. Dla mnie: „że ojej!”, „że śmierć!”. Dla nich? To „padłam ze śmiechu”. Zerknij na kciuka w górę – kiedy ja go wysyłałam jako oznakę „super, zgadzam się”, oni mogli nim jedynie wzruszyć ramionami: „no dobra, whatever”. I ten rozdźwięk sprawiał, że poczułam się… nieco poza grą.
Ikonka węża dla mnie oznacza „fałszywy”, „podstępny”. Ale widzę, że dla dzieciaków to wyraźny kod: „Uważaj na kogoś albo coś”. A clown? To dziś kogoś, kto robi z siebie pośmiewisko. Przyglądając się temu wszystkiemu, myślę: to już nie tylko język, to cały system komunikacji, który rodzi się szybciej niż my – dorośli – możemy to zrozumieć.
Dlaczego to nas „odcina” od rozmowy?
Można się frustrować: „dlaczego nie rozumiem, co do siebie piszą?”, ale to nie tylko moja wina. To generacyjna zmiana. Dla pokolenia Alfa i pokolenia Z emoji są językiem – szybkim, pełnym znaczeń, często wielowarstwowym. Słowa wydają się często zbyt powoli, zbyt ciężko. Wymagają tłumaczenia, które się nie opłaca.
Dlatego albo obserwujemy z zewnątrz, albo próbujemy wejść w ich przestrzeń, ale wtedy trzeba się przygotować na poczucie „inności”. I tak, emocje: wkurzenie, niepokój, czasem poczucie, że „no, już jestem za stara na to”.
Nie musisz znać wszystkich kodów, ale...
Uspokajam: nie musisz się uczyć każdego emoji, każdego skrótu, każdej memowej frazy – nikt nie oczekuje, żebyś stała się nastolatką 2025. Ale możesz zrobić coś dużo prostszego: zapytać. I naprawdę słuchać.
Możesz spojrzeć, jak Twoje dziecko reaguje – na czym mu zależy, co dla niego znaczy „super” czy „okej”, i przyjąć, że twoje rozumienie może być inne – nie gorsze, nie lepsze, inne.
W mojej pracy wielokrotnie widziałam, że kiedy rodzic po prostu pyta: „co dla Ciebie znaczy to emoji/co chciałeś mi przekazać?”, to następuje moment prawdziwej łączności. Dlaczego? Bo wtedy ustępuje próba „nadążania”, tylko wchodzi prawdziwa rozmowa. Bo najważniejsze: te dzieci mają co powiedzieć. Tylko mówią to inaczej.
I co z tego wynika
Jeśli jesteś mamą lub niby-starej daty obserwatorką (jak ja), oto co można zrobić:
- Powstań z kanapy cyfrowej i zwróć uwagę na sygnały – niekoniecznie tylko konkretne emoji, ale całą sekwencję „jak pisze”, „jak reaguje”.
- Zamiast krytykować, pytaj. Nie: „co to znaczy?” – ale: „jak to odebraliście?”
- I tak: czuj się staro – ale z dumy. Masz doświadczenie, masz wiedzę, masz perspektywę. To nie znaczy, że musisz być „na czasie” w każdym skrócie. Wiesz co? Czasem to dzieciaki też chcą poczuć, że ktoś je rozumie – niekoniecznie zna.
- W pracy, w mediach: ten język się zmienia. Twoje teksty, Twoje narracje, Twoje warsztaty – mogą, a nawet muszą, brać pod uwagę, że komunikacja to dziś szybki kod. Nie lepszy i nie gorszy – tylko inny.
Jesteśmy w punkcie, w którym wychowywać i rozumieć „dzieci z przyszłości”, znaczy patrzeć przez dwie soczewki: jedną – własną historię, drugą – ich język. Tak, czuję się czasem, jakbym była z „innej planety”. Ale może właśnie to daje przewagę: mogę być mostem – między tym, co było, a tym, co przychodzi. I mogę powiedzieć: słucham. Jeden emoji, jedna wiadomość, jedno spojrzenie i jest punkt zaczepienia. Z którego warto wystartować.
Zobacz także: Nauczycielka poprosiła, by uczniowie narysowali, co robią w domu. „Rodzice, otwórzcie oczy”