Reklama

Przyznam, że kiedy po raz pierwszy usłyszałam historię znajomej, której 18-letnia córka poprosiła, by umówić ją do lekarza, byłam w szoku. Przecież to dorosła dziewczyna, która bez problemu nagrywa rolki na TikToka, potrafi rozmawiać z setkami nieznajomych na czacie i doskonale odnajduje się w wirtualnym świecie. A jednak zwykły telefon do przychodni okazał się dla niej wyzwaniem nie do przejścia.

Reklama

Szybko zorientowałam się, że to nie jest odosobniony przypadek. Coraz częściej słyszę od rodziców, że ich nastolatki albo młodzi dorośli unikają kontaktów głosowych. Wolą napisać wiadomość, wysłać emotkę, nagrać głosówkę – byle nie prowadzić „poważnej” rozmowy przez telefon, szczególnie z obcą osobą.

Lęk przed oceną i brak treningu

Psychologowie tłumaczą to prosto: młode pokolenie wychowało się w świecie, w którym większość kontaktów społecznych odbywa się online. Rozmowa telefoniczna wymaga szybkiej reakcji, odwagi i radzenia sobie z nieprzewidywalnością – a tego wielu młodych ludzi po prostu nie ćwiczy na co dzień.

– Rozmowa na żywo, bez możliwości cofnięcia wiadomości czy poprawienia słów, jest dla nich trudniejsza – mówi psycholog, z którym rozmawiałam. – Dodatkowo pojawia się silny lęk przed oceną: „a co, jeśli się pomylę, zabrzmię głupio, źle mnie zrozumieją?”. To często blokuje przed podjęciem najprostszych działań.

Telefon jako egzamin

Pamiętam, jak moja córka zadzwoniła po raz pierwszy, żeby zamówić wizytę u ortodonty. Długo przygotowywała się do tej rozmowy: zapisała na kartce, co ma powiedzieć, sprawdzała kilka razy godzinę, którą chce zaproponować. Po zakończonym połączeniu odetchnęła z ulgą, jakby właśnie zdała najtrudniejszy egzamin w życiu.

Dla mnie – osoby, która dorastała w czasach telefonów stacjonarnych i codziennych rozmów z koleżankami – to brzmi jak drobiazg. Ale dla młodych dorosłych takie doświadczenie to naprawdę stresujące wyzwanie.

Skąd wzięła się ta zmiana?

Psychologowie podkreślają, że problem nie tkwi w samej technologii, ale w braku praktyki. Dzisiejsze nastolatki od najmłodszych lat komunikują się przede wszystkim za pomocą pisma i obrazu: SMS-ów, czatów, postów, memów. To, co dla nas było normą – szybki telefon do kolegi czy do lekarza – dla nich stało się czymś obcym, wymagającym dodatkowej energii i odwagi.

Co więcej, rozmowa telefoniczna wymaga kontaktu z autorytetem (np. z recepcjonistką czy lekarzem), a młodzi ludzie mają często mniejsze doświadczenie w rozmowach z dorosłymi w formalnych sytuacjach. Wolą więc poprosić rodzica, by wyręczył ich w tym zadaniu.

Jak możemy im pomóc?

Czy to oznacza, że młodzi nigdy nie nauczą się dzwonić? Na szczęście nie. Psychologowie radzą, by traktować to jak każdy inny trening społeczny.

– Najważniejsze to nie wyśmiewać i nie bagatelizować lęku – podkreśla specjalista. – Zamiast tego warto przećwiczyć rozmowę, podać przykładowe zdania, wspólnie zastanowić się, co powiedzieć. Każda udana próba buduje poczucie sprawczości i pewności siebie.

Możemy też stopniowo zachęcać młodych, by sami podejmowali takie działania. Najpierw zamówienie pizzy, potem telefon do kolegi, aż w końcu rozmowa z przychodnią. To naprawdę da się wypracować, choć wymaga cierpliwości.

Pokolenie, które boi się telefonu

Kiedy o tym piszę, mam wrażenie, że obserwujemy początek nowego społecznego zjawiska. Dla nas telefon był symbolem kontaktu i niezależności – pamiętam, że własny numer komórkowy był największym marzeniem mojej klasy w liceum. Dla dzisiejszych nastolatków telefon to przede wszystkim kamera, ekran i aplikacje. Samo urządzenie nie służy już do rozmowy, tylko do scrollowania i tworzenia treści.

Czy to źle? Niekoniecznie. Ale warto zrozumieć, że wraz z rozwojem technologii pojawiają się też nowe lęki. A telefon do lekarza – choć wydaje się czymś banalnym – może być dla młodych jednym z największych wyzwań dorosłości.

Reklama

Zobacz także: Dlaczego nastolatki piszą do siebie, siedząc obok? Odpowiedź psychologa mnie zaskoczyła

Reklama
Reklama
Reklama