Przedszkole czynne do 22. Wy mówicie „biedne dzieci”, a ja mówię: ulga dla rodziców
Przedszkole otwarte do 22:00? W sieci burza. Jedni krzyczą, że to nieludzkie, inni widzą w tym ratunek. A ja – mama sześciolatka i przedszkolaka – nie mogę być przeciwko. Bo wiem, jak wygląda codzienność rodzin, które nie kończą pracy o 16:00.

To przechowalnia? Nie, to opcja
Kiedy pojawiła się informacja, że radni testują przedszkola czynne do 20:00, a pod Warszawą rusza placówka otwarta nawet do 22:00, w komentarzach zawrzało. „To odbieranie dzieciństwa”, „to przedszkole, nie przechowalnia” – czytałam i trochę mnie to bolało.
Bo dla wielu rodzin to nie fanaberia, tylko pomoc. I jako mama nie mogę być przeciwko, nawet jeśli sama nigdy z takiej opcji nie skorzystam.
Świat rodziców się zmienił
Nie żyjemy już w rzeczywistości „od 8 do 16”. A dziadkowie nie są tak dostępni jak kiedyś. Mojej mamie pomagały aż dwie babcie – kobiety, które zrezygnowały z pracy i zajmowały się domem. Dziś wygląda to inaczej. Moja mama pracuje, jest aktywna i nie może być dla mnie takim wsparciem, jakby chciała.
Są też rodzice w logistyce, w ochronie, na kasie, w szpitalach. Oni nie mają luksusu wcześniejszego wyjścia czy elastycznego grafiku. A praca zdalna? Nie każdy może sobie na nią pozwolić. Dojazd do przedszkola to czasem 40 minut, nie 10.
Jasne zasady, nie przechowywanie
Przedszkole do 22 nie oznacza, że każdy rodzic ma obowiązek korzystać z niego codziennie. To tylko opcja. Bezpieczna, przewidywalna, lepsza niż szybki telefon do sąsiadki czy sadzanie dziecka przed bajką, byle tylko dotrwać do końca zmiany.
Ale tu trzeba postawić warunki. Jeśli pracujesz na zmiany i zaczynasz dopiero po południu, nie ma sensu zaprowadzać dziecka rano na 12 godzin. To rozwiązanie ma wspierać rodziny w trudnych sytuacjach, a nie ratować rodziców, gdy chcą iść do kina.
Rodzice muszą wybierać między pracą a wyścigiem po dziecko
Każdy chce spędzić z dzieckiem jak najwięcej czasu. A przecież wystarczy godzina w korkach, by cała logistyka dnia runęła jak domek z kart. Czy mam wyrzuty sumienia, że czasem odbieram synka później, niż bym chciała? Oczywiście. Ale większe miałabym, gdybym musiała wybierać między pracą a zapłaconymi rachunkami.
Bo tak wygląda codzienność wielu rodziców – pędzimy w kołowrotku jak chomiki, żeby dzieci były względnie szczęśliwe, dobrze ubrane, najedzone i miały wpisane w plan choć jedne zajęcia dodatkowe.
Tak, wieczory w domu są ważne. Ale jeszcze ważniejsze jest to, by rodzina mogła normalnie funkcjonować. I właśnie dlatego wiem, że przedszkola czynne do 22 to nie odbieranie dzieciństwa, lecz dodatkowe narzędzie, które daje rodzicom oddech i poczucie, że wreszcie nie są w tej układance sami.
Zobacz też: 4 ciche sygnały, że dziecko dźwiga za dużo. Dopiero ostatni otwiera oczy rodzicom