Reklama

„W końcu pojechaliśmy nad morze. Miał być pełen relaks, ale zamiast tego była nerwówka. Ten stres wrócił ze mną do domu” – tak zaczyna swój list nasza czytelniczka Aleksandra, mama, która zdecydowała się podzielić z nami frustracją z urlopu w Krynicy Morskiej.

Reklama

Nie chodziło o pogodę, parawany czy tłumy. Problemem były psy. A raczej, ich opiekunowie.

Rodzinna plaża nad Bałtykiem? Raczej wybieg dla psów

„Plaża niby rodzinna, niby dla wszystkich. Ale chyba nie dla psów, które biegają luzem między kocami. Tego dnia psy szalały bez kontroli. Jeden york prawie wpadł na ręcznik mojej córki, a większy pies wbiegł do wody, opryskując wszystkich dookoła. Słyszałam: ‘On nie gryzie!’, ‘On się tylko bawi!’, ‘Przecież to tylko piesek!’. Tylko że moje dziecko się boi”.

Aleksandra opisuje, jak jej 5-letnia córka z początku była ciekawa psów, ale gdy jeden szczeknął jej prosto w twarz, stanęła jak wryta i już nie chciała iść do wody ani bawić się dalej. „Przez cały dzień siedzieliśmy na kocu. Gdy tylko pies się zbliżał, córka chowała się pode mnie. Ma już 5 lat, powinna biegać i bawić się bez strachu. A bała się bardzo”.

Przez cały dzień rodzice nieustannie pilnowali dziecka i obserwowali psy. Tak wyglądały ich wymarzone wakacje nad morzem.

Zmęczona Aleksandra w końcu zebrała się na odwagę i poprosiła opiekuna rozszczekanego pieska z sąsiedniego koca, by wziął go na smycz. Zamiast zrozumienia usłyszała coś, czego się nie spodziewała: „Złośliwa małpa” – takie słowa padły w jej stronę. Nawet nie wspomniała o tym mężowi, bo, jak sama przyznaje, nie miała ochoty robić afery na całą Krynicę. Po prostu poszli na obiad.

Dlaczego psy mają więcej praw niż dzieci?

Czy to naprawdę problem tylko „tych z dziećmi”? List Aleksandry pokazuje, jak bardzo zmieniło się podejście do przestrzeni publicznej. Coraz częściej to rodziny z dziećmi muszą się dostosować – do biegających psów, głośnych grup i wszędobylskiego luzu.

Najbardziej frustrują ją komentarze opiekunów, zwłaszcza małych piesków. ‘To tylko yorczek, nie przesadzajcie’, ‘Przecież on malutki’, ‘Przestraszyła się, ale przecież nic nie zrobił!’. Jeszcze nic. Ale kto wie, co może się zdarzyć za ułamek sekundy?”.

W tej wiadomości złość miesza się z bezradnością. Nawet jeśli na plaży jest zakaz spuszczania psów ze smyczy, nikt tego nie pilnuje. „Nie chcę wojować z opiekunami psów, ale chcę, by moje dziecko czuło się na plaży bezpiecznie. Żeby mogła swobodnie biegać, kąpać się i bawić w piasku, a nie chować się przed każdym czworonogiem, a ja przed ich opiekunami...”


Czy psy powinny mieć dostęp do każdej plaży? A może pora zadbać o bezpieczeństwo i wziąć psy na smycz? Czekamy na Wasze historie i opinie. Napiszcie do nas, jeśli macie podobne lub zupełnie inne doświadczenia na adres: redakcja@mamotoja.pl

Reklama

Zobacz też: Dałam dziecku w pociągu grającą zabawkę. „Wolę to niż wrzeszczącego smarkacza”

Reklama
Reklama
Reklama